Z ustaleń "Faktów" TVN wynika, że pośrednikami w procederze wystawiania fałszywych certyfikatów covidowych byli fizjoterapeuci, biznesmeni i kosmetyczki. Koszt wynosił od 450 do 900 zł. Z tej usługi mogło skorzystać do tej pory co najmniej kilkaset osób.
Dziennikarze przygotowali też prowokację z pomocą dwóch niezaszczepionych osób. Pierwszy z pacjentów, choć nie otrzymał szczepionki, po wpłaceniu pieniędzy w busie stojącym przed kliniką otrzymał w oficjalnym systemie paszport covidowy.
Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
W imieniu drugiej osoby na szczepienie udała się reporterka "Faktów" TVN Olga Orzechowska. - Nikt mnie nie ukuł, nikt nawet nie wziął do ręki szczepionki - mówi dziennikarka. Jak twierdzi, zamiast szczepionki, został jej jedynie naklejony plaster.
Szef placówki w rozmowie z "Faktami" przekonuje, że wszystkie osoby, które mają covidowe paszporty, zostały zaszczepione.
Podkrakowska klinika to nie pierwszy taki przypadek. Minister zdrowia Adam Niedzielski zapewnił przed kilkoma dniami, że kwestiami dotyczącymi fałszywych certyfikatów zajmuje się zespół analityczny w Narodowym Funduszu Zdrowia.
Tylko w tym tygodniu Centralne Biuro Śledcze Policji poinformowało o zatrzymaniu 11 osób na terenie woj. śląskiego, lubelskiego i pomorskiego, które miały brać udział w procederze organizowania paszportów covidowych. Klienci płacili za tę usługę 1-1,5 tys. zł.
"Oczywiście samo zaświadczenie absolutnie nie chroniło przed chorobą, o czym przekonali się niektórzy klienci, ciężko przechodząc COVID" - komentowało CBŚP.