Minister zdrowia Adam Niedzielski w sobotę rano był gościem Krzysztofa Ziemca w radiu RMF FM, gdzie wypowiedział się na temat aktualnej sytuacji epidemicznej w Polsce. Podczas rozmowy padło pytanie, czy szkoły powinny nadal być otwarte, skoro to właśnie tam odnotowuje się blisko połowę ognisk zakażeń.
Redaktor zwrócił uwagę na to, że eksperci wskazują, iż szkoła jest "wylęgarnią koronawirusa". Przypomniał też, że wiceminister zdrowia Waldemar Kraska powiedział w piątek, że połowa zakażeń, to te pochodzące ze szkół.
- Rzeczywiście tak jest, że szkoły są takim miejscem, gdzie ta transmisja następuje - przyznał minister Adam Niedzielski. - Jak wczoraj rozmawiałem z głównym inspektorem sanitarnym i podawał nam informacje na temat charakterystyki ognisk, które są w Polsce, to blisko połowa ognisk to są ogniska szkolne. A jeżeli liczy się nawet osoby, które są w tych ogniskach dotknięte ryzykiem transmisji, to jest ich ponad 100 tys. - mówię o samych szkołach - tłumaczył szef resortu zdrowia.
Więcej informacji na temat epidemii koronawirusa znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
- Ogólnie we wszystkich ogniskach, które są zgłaszane do sanepidu, jest 120 tysięcy, więc rzeczywiście jest tu absolutna dominacja - przyznał. - Dochodzimy do sytuacji czy podjęcia decyzji, gdzie trzeba zważyć różne aspekty - dodał.
- Z jednej strony oczywiście jest ograniczenie wirusa, ale z drugiej strony mamy stosunkowo małą zakaźność i szkodliwość dla dzieci koronawirusa, ale mamy ewidentnie już doświadczenie, że niechodzenie dzieci do szkoły, ten tryb hybrydowy czy zdalny, ma bardzo poważne konsekwencje - tłumaczył Niedzielski.
Minister zauważył, że psychiatryczne izby przyjęć "są pełne dzieci, które mają problemy z readaptacją po takim okresie". - Trzeba zważyć i podjąć decyzję, która uwzględnia wszystkie te aspekty - podumował.
O trudnej sytuacji dzieci i młodzieży w związku z lockdownem pisaliśmy w Gazeta.pl w maju. Po wprowadzeniu pierwszego lockdownu dzieci nawet cieszyły się z nauczania online. Z czasem nauka w domu zaczęła być dla nich jednak coraz bardziej uciążliwa. Na oddziały psychiatryczne zaczęły trafiać osoby, które wcześniej nie miały żadnych skłonności depresyjnych. Więcej na ten temat w materiale: