Maestri zgłosił się na pogotowie w szpitalu w miejscowości Codogno, która stała się symbolicznym miejscem wybuchu epidemii we Włoszech i w Europie i na długi czas została odcięta od świata jako ognisko zakażeń.
Mężczyzna był w ciężkim stanie z powodu zapalenia płuc, a test potwierdził zakażenie koronawirusem. Zanim jednak to nastąpiło, kontakt z nim mieli medycy na pogotowiu. Zakażenia zaczęły się tam szerzyć niemal lawinowo. Maestri przez 18 dni leżał na intensywnej terapii, gdzie lekarze walczyli o jego życie. Szpital opuścił pod koniec marca 2020 roku.
Jego przypadek został wtedy uznany za pierwsze oficjalnie stwierdzone zakażenie koronawirusem w Europie. Wcześniej szerzył się on w Chinach. Dopiero ustalenia z następnych miesięcy zweryfikowały tę wiedzę; okazało się SARS-CoV-2 szerzył się w Lombardii już znacznie wcześniej, ale nie wykonywano testów na jego obecność.
Więcej informacji o pandemii koronawirusa znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Dziennik "La Repubblica" podał w czwartek, że pacjent numer 1 został przez prokuraturę w Lodi objęty śledztwem w sprawie nieumyślnego wywołania epidemii. Dochodzenie otwarto ponad półtora roku temu, a dotyczyło kontaktów, jakie miał w poprzednich dniach i tygodniach, zanim zgłosił się ciężko chory do szpitala. Pojawił się wtedy wątek jego spotkania z kolegą, który wrócił z Chin, o czym przypomniano sobie, gdy znana był już diagnoza.
Właśnie ta sprawa była przedmiotem śledztwa w związku z podejrzeniem, że Maestri, pracownik dużego koncernu, nie ujawnił wszystkich swoich spotkań i kontaktów. Sprawa została zbadana dogłębnie, a śledczy uznali, że mieszkaniec Lombardii, który stoczył walkę o życie, nie naruszył żadnego przepisu. Dochodzenie umorzono na wniosek prokuratury.
Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)
Koronawirus: wszystkie aktualne informacje i zalecenia na gov.pl