Statystyki wskazują, że 60 proc. wszystkich ofiar pandemii Covid-19 w Birmie zmarło w lipcu bieżącego roku. - Ciał jest coraz więcej. Czasem minie nawet dzień lub dwa zanim uda się poddać zmarłego kremacji. Zmarłych jest tak dużo, że służby pogrzebowe nie nadążają z pochówkami - relacjonował w rozmowie ze stacją Bo Sein, pracownik służby sanitarnej.
Z powodu pogłębiającego się kryzysu epidemicznego, mieszkańcy Birmy w desperacji wywieszają przed domami flagi: żółtą - prosząc o wsparcie medyczne i białą - prosząc o jedzenie.
Problemem w kraju są także braki w zapasach tlenu potrzebnego chorym na COVID-19. Rządząca junta mocno ograniczyła jego prywatną sprzedaż.
Specjalny wysłannik ONZ do Birmy Tom Andrews wezwał Radę Bezpieczeństwa ONZ i kraje członkowskie do wprowadzenia nadzwyczajnego "covidowego zawieszenia broni". - Zbyt wielu Birmańczyków niepotrzebnie zmarło i bez działań ze strony ONZ wielu niepotrzebnie jeszcze umrze - powiedział Andrews.
Od puczu w lutym bieżącego roku Birma pogrążona jest w chaosie, wielu ludzi strajkuje, a wojskowe władze brutalnie tłumią protesty społeczne. Według aktywistów siły policyjne i wojskowe zabiły od puczu ponad 900 osób. Jednocześnie kraj mierzy się z kolejną, trzecią falą pandemii koronawirusa. Sytuację służby zdrowia w kraju pogarsza ciągnący się od przewrotu wojskowego strajk lekarzy wywołany represjami ze strony junty.
koronawirus: aktualne informacje i zalecenia na gov.pl