Komisja Europejska nie uznaje za ozdrowieńców osób, u których zdiagnozowano zakażenie koronawirusem na podstawie testu antygenowego - informuje "Rzeczpospolita". Problem w tym, że jest to najpopularniejszy test na COVID-19 m.in. w Polsce. "W tym miesiącu, jak podaje resort zdrowia, tylko w ciągu jednej doby, na 37 tys. wykonanych testów było aż 25 tys. antygenowych, czyli 70 proc wszystkich. Są tańsze, szybsze, ale mają opinię mało skutecznych" - podkreśla gazeta.
Dziennik opisuje historię Marcina T. ze Szczecina. Mężczyźnie test na koronawirusa zrobili ratownicy, którzy zabrali go do szpitala z kaszlem i wysoką gorączką. Na oddziale covidowym spędził półtora tygodnia. Na wypisie podano informację, że przeszedł "obustronne zapalenie płuc w przebiegu COVID".
Marcin T. złożył wniosek o Unijny Certyfikat COVID, który otrzymują ozdrowieńcy do pół roku po chorobie, osoby w pełni zaszczepione lub te, które posiadają negatywny test na obecność koronawirusa. Mężczyzna jednak go nie dostał. "Nie każdy ozdrowieniec w rozumieniu polskich przepisów może otrzymać zaświadczenie o powrocie do zdrowia, ponieważ zgodnie z wymogami prawa unijnego może ono zostać wystawione tylko i wyłącznie pacjentom, którzy przebyli chorobę COVID-19, i jednocześnie fakt ich zakażenia został wykazany na podstawie testu RT-PCR" - podaje, jak cytuje "Rzeczpospolita", NFZ.
Ministerstwo Zdrowia tłumaczy, że to "Komisja Europejska jest uprawniona do przyjmowania aktów delegowanych", a jej rozporządzenie jest wiążące we wszystkich państwach członkowskich Unii Europejskiej.