Lockdown w Sydney i niektórych wschodnich przedmieściach już trwał, ale władze stanu Nowa Południowa Walia uznały, że muszą go wydłużyć po 80 nowych przypadkach wariantu delta. Ognisko rozpoczęło się prawdopodobnie od załogi samolotu, która przyleciała do Sydney z jednym z międzynarodowych lotów.
Do 9 lipca mieszkańcy Sydney i przyległości nie mogą wychodzić z domu poza nielicznymi wyjątkami, takimi jak zakupy, edukacja, wyjście do apteki lub lekarza, czy do pracy - jeśli niemożliwa jest zdalna. W pozostałej części stanu Nowa Południowa Walia będą obowiązywały ograniczenia w liczebności zgromadzeń publicznych, a noszenie maseczek będzie obowiązkowe w pomieszczeniach.
Jak donosi PAP, premier Nowej Południowej Walii Gladys Berejiklian zwróciła się do mieszkańców miasta z prośbą o zachowanie spokoju.
- Możecie wyjść w ciągu dnia i kupić to, czego potrzebujecie. Nie wprowadzamy godziny policyjnej, nic z tych rzeczy - podkreśliła.
Od początku pandemii w 25-milionowej Australii odnotowano niewiele ponad 30 tysięcy przypadków koronawirusa i ponad 900 zgonów. W ostatnich miesiącach w różnych miejscach kraju pojawiały się niewielkie ogniska choroby.
Szczepienia przeciw koronawirusowi rozpoczęły się w Australii pod koniec lutego bieżącego roku. Według danych z 24 czerwca 2021 roku - 23,2 proc. (5 886 916) populacji tego kraju przyjęło pierwszą dawkę preparatu przeciw COVID-19. Z kolei 4,4 proc. (1 112 282) Australijczyków zostało zaszczepionych już dwoma dawkami.
Australijski rząd przekazała, że od października 2021 roku wstrzyma szczepienia przeciw koronawirusowi preparatem firmy AstraZeneka, który obecnie jest najczęściej podawaną szczepionką w kraju. Od jesieni ma się to zmienić i ma być on podawany pacjentom wyłącznie na żądanie. Pod koniec roku w Australii szczepienia mają być wykonywane głównie preparatami firmy Pfizer i Moderna.