Niedawno opisywaliśmy sytuację w Białymstoku, w którym notuje się coraz mniejszą liczbę chętnych na przyjęcie preparatu, a tamtejsze punkty szczepień obawiają się, że jeśli ta tendencja będzie się utrzymywać, to część dawek może się zmarnować. W punktach tych pojawia się jednak wielu przyjezdnych, którzy w weekendy stanowią nawet 80 proc. wszystkich osób szczepionych.
Tymczasem jak ustaliła Wirtualna Polska, część Punktów Szczepień Powszechnych w Polsce nie otrzymuje wystarczającej liczby dawek, przez co niektóre są otwarte tylko przez jeden dzień w tygodniu.
WP podaje przykład punktu szczepień "Oaza" w Kórniku pod Poznaniem, gdzie pierwszego dnia działania zaszczepiono 730 osób, kończąc tym samym przydzielone dawki. Kolejną porcję szczepionek udało się otrzymać dopiero po interwencji zastępcy burmistrza - było to jednak 1000 dawek, które zostały zaplanowane na sobotę 15 maja. Miasto i Gmina Kórnik liczą natomiast 25 tys. mieszkańców.
- Dałem informację na Facebooka, że następnego dnia w "Oazie" pojawią się szczepionki i z pomocą lekarzy, radnych, którzy pracowali jako wolontariusze, udało nam się ten tysiąc osób zaszczepić. Co dalej? Nie wiem. W takim tempie nieprędko zaszczepimy wszystkich chętnych - poinformował portal zastępca burmistrza Przemysław Pacholski.
Podobnie sytuacja wygląda w innych punktach szczepień pod Poznaniem, które zostały utworzone przez samorządy we współpracy z administracją. Na siedem z nich w każdym przydział otrzymywanych preparatów jest na tyle mały, że wszystkie działają jedynie przez jeden dzień w tygodniu. A zgodnie z zapowiedziami, małym miastom rząd miał zapewnić około 500 dawek preparatów dziennie. Dla przykładu w punkcie szczepień w Bielsku-Białej tygodniowo dostarczanych jest około 630 dawek.
Rządowy profil "SzczepimySię" wyjaśnił na Twitterze, że problemy z niewystarczającą liczbą dawek są związane z dostawami szczepionek, które w maju przyjeżdżają w mniejszej liczbie lub nie przyjeżdżają wcale.