Lekarz Tomasz Zieliński nazwał na Twitterze majówkową akcję szczepień "propagandową" i dodał, że trzeba będzie teraz odwoływać zaplanowane szczepienia osób, które wybrały preparat Johnson&Johnson, bo ten został zużyty w mobilnych punktach, w których Polacy mogli się szczepić w trakcie długiego weekendu. Prezes RARS odpowiedział na te zarzuty.
We wszystkich mobilnych punktach szczepień w weekend majowy zaszczepiono 56 tysięcy osób. Szef Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych Michał Kuczmierowski mówił w rozmowie z Onetem, że te dawki pochodziły z całkiem odrębnej puli, a "zarzut o realizacji szczepień w punktach mobilnych kosztem szczepień w punktach populacyjnych jest zupełnie chybiony".
Kuczmierowski tłumaczył, że szczepionki od początku były podzielone na różne pule, a akcja promocyjna szczepień w punktach mobilnych była planowana już od dawna i wzięto ją pod uwagę podczas podziału dawek.
W tym celu była zabezpieczona pula ok. 50 tys. szczepionek Johnson&Johnson i akcja nie korzystała ze szczepionek planowanych dla punktów. Szczepionki na szczepienia w punktach, które miały być realizowane po majówce, po prostu nie dojechały do Polski
- tłumaczył.
Zarówno Michał Kuczmierowski jak i Centrum Informacyjne Rządu twierdzą, że szczepionki na koronawirusa, którymi szczepiono podczas akcji "Zaszczep się w majówkę", pochodziły z osobnej puli i od początku były na ten cel przeznaczone. Nie zmienia to jednak faktu, że w niektórych punktach szczepień preparatu Johnson&Johnson zabrakło, a obywatelom, którzy zapisali się na szczepienie właśnie nim, zaproponowano zmianę terminu lub szczepionkę innego koncernu.