Profesor Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, był gościem TVN24, gdzie wypowiedział się na temat obecnej sytuacji epidemiologicznej w Polsce. Jak przytacza "Wyborcza", według danych WHO z tygodnia 12-18 kwietnia, Polska znajduje się na pierwszym miejscu krajów o największej liczbie zgonów spowodowanych COVID-19. O ile tydzień wcześniej gorszą sytuację odnotowywano w Brazylii, według najnowszych danych tam wskaźnik chorych na 100 tys. mieszkańców wynosi aktualnie 9,4. W Polsce jest to natomiast 9,5.
Zdaniem profesora pandemia unaoczniła problemy, z jakimi boryka się ochrona zdrowia w Polsce, a duża liczba zgonów jest efektem wieloletnich zaniedbań. - Pandemia obnażyła wszystkie te wady. Od wielu, wielu lat polski system ochrony zdrowia boryka się z ogromnym niedofinansowaniem, ogromnymi brakami kadrowymi i błędami, chaosem organizacyjnym - powiedział ekspert.
Prof. Matyja podał także przykład, który unaocznia braki kadrowe w polskiej ochronie zdrowia. - Mogę tylko wspomnieć, że w większości krajów OECD ilość dorosłego społeczeństwa, które pracuje w instytucjach związanych z ochroną zdrowia to około 12-15 proc. społeczeństwa. W Norwegii ponad 20 proc. A w Polsce - 6 proc. - Te liczby świadczą o tym, jakie są zaniedbania, ogromne zaniedbania, polskiego systemu ochrony zdrowia - dodał ekspert.
Profesor przyznał, że jest jednak optymistą, a pokłosiem zmniejszającej się liczby nowych zakażeń będzie zmniejszająca się liczba hospitalizacji i zgonów. Czas od zachorowania do przejścia choroby lub zgonu wynosi około trzech tygodni, a Polska jest obecnie w szczycie "tej najgorszej opcji". Zdaniem eksperta proces stopniowego znoszenia obostrzeń może natomiast sprawić, że jeżeli wskaźniki zakażeń znów się podniosą, łatwiej będzie wrócić do zwiększonych obostrzeń. - Myślę, że to jest dobra polityka, ta opcjonalność i regionalność znoszenia obostrzeń - powiedział Matyja. - Wszyscy jesteśmy zmęczeni, społeczeństwo polskie jest zmęczone. My musimy reagować i umieć znaleźć ten złoty środek, bo żadne obostrzenia nie pomogą, kiedy będzie taki, a nie inny opór w stosunku do obostrzeń naszego społeczeństwa - dodał.
Mimo że wskaźnik samych zakażeń koronawirusem w ostatnim czasie spadł - jeszcze 14 kwietnia siedmiodniowa średnia liczby zakażeń dla całej Polski wynosiła 55,7 przypadków na 100 tys. mieszkańców, 20 kwietnia było to już 39 - za to notuje się obecnie bardzo dużo zgonów spowodowanych wirusem. W czwartek 22 kwietnia na COVID-19 zmarły 694 osoby, natomiast najwięcej zgonów od początku wybuchu epidemii odnotowano 14.04 - były to 803 przypadki.