- Jeżeli mówimy, że możemy sobie pograć w piłkę, a dziennie umiera 600-800 osób i szpitale się zapełniają, to ja mam wątpliwości czy jest sens otwierać amatorski sport - mówił prof. Drobnik w rozmowie z Onetem.
W środę 14 kwietnia przedstawiono nowe decyzje dotyczące obostrzeń na kolejne dwa tygodnie, do 25 kwietnia. Rząd zdecydował się przedłużyć prawie wszystkie obowiązujące restrykcje.
Wyjątkiem jest między innymi uprawianie amatorskiego sportu na świeżym powietrzu, a także uczestnictwo dzieci i młodzieży we współzawodnictwie sportowym, ale tylko prowadzonym przez polskie związki sportowe. Trzecią i ostatnią zmianą we wprowadzonych obostrzeniach jest otwarcie żłobków i przedszkoli.
Profesor zauważył, że samo przebywanie na świeżym powietrzu nie jest groźne, ale żeby choć zagrać w piłkę, należy w odpowiednie miejsce dojechać i przebrać się, a to powoduje kolejne możliwości interakcji.
Ludzie wciąż mogą chodzić na spacery, biegać czy uprawiać nordic walking. Niekoniecznie uważam, żeby nagle istniała ogromna potrzeba w narodzie, by grupa facetów zebrała się na orliku, by pograć w piłkę
- mówił Onetowi prof. Jarosław Drobnik. Drobnik podkreślał też, że obostrzenia powinny pozostać niezmienione przez kolejne dwa tygodnie.
Nie rozumiem tego myślenia. [...] Niemniej jednak jak już tak zrobiliśmy, to należałoby przestrzegać tego przez dłuższy czas i wraz z efektami pozytywnymi - otwierać aktywności społeczne lub negatywnymi – zaostrzyć działania
- dodał prof. Drobnik. Jego zdaniem obecne decyzje są niepoważne.