W sobotę Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 24 856 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem. Resort zaraportował też o śmierci 749 zakażonych osób (193 zmarły wyłącznie z powodu COVID-19). Dzień wcześniej potwierdzono w Polsce ponad 28 tys. zakażeń i 768 zgonów.
Najnowszy raport Ministerstwa Zdrowia skomentował na antenie TVN24 prof. Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. - Oceniam oczywiście negatywnie i pozytywnie. To, że zmarło tyle osób, to ogon, który ciągnie się za skalą zachorowań dwa, trzy tygodnie temu - wyjaśnił.
Jak dodał, pozytywnie można ocenić natomiast to, że liczba nowych przypadków zaczęła się zmniejszać. Zaznaczył przy tym, że do tego wskaźnika wciąż należy podchodzić z dystansem. - [...] nie mamy jeszcze odbicia po świętach. Nie wiadomo, jak Polacy się zachowywali - podkreślił lekarz.
W opinii Simona dopiero najbliższe dwa tygodnie pokażą, na jakim etapie jest epidemia koronawirusa. - Jeśli nie będzie wzrostu, to mamy tę skalę gigantycznych zachorowań za sobą, przynajmniej w tej części roku - stwierdził. - Natomiast na pewno nie zlikwidujemy epidemii do końca tego roku. Wirus pozostanie z nami chyba na całe nasze życie i będzie szerzył się tak jak grypa. Oczywiście pozostanie z nami w niewielkiej skali - ocenił.
- Jak najszybciej trzeba się szczepić, ponieważ nie ma skutecznego leku. Lekarze stosują jeden lek, remdesivir, który jest "możliwym lekiem", ale nie bardzo dobrym. U części ludzi rzeczywiście hamuje on progresję choroby i zmniejsza replikację. Ale nie mamy leku stricte przeciwwirusowego - tłumaczył Simon.