Grabarze mają pełne ręce roboty. Aby zrobić miejsce na ciała zmarłych na COVID-19, których wciąż przybywa, muszą opróżniać stare groby i kopać nowe. Ratusz w São Paulo wciąż odnotowuje coraz więcej pochówków dziennie - pisze Reuters.
Na największym cmentarzu w São Paulo, największym mieście całej Ameryki Południowej (zaludnienie porównywalne z trzema najbardziej zaludnionymi polskimi województwami), brakuje już miejsc, nie ma gdzie przygotowywać kolejnych grobów. W ostatnich dniach koparki niemal nie przestawały pracować.
W normalnych czasach na tym cmentarzu chowano od 35 do 40 osób dziennie, teraz pogrzebów jest 80 - 90 każdego dnia - mówił w rozmowie z Financial Times jeden z grabarzy. Do tego pochówki odbywają się również w nocy, ponieważ ciał jest za dużo, żeby pochować wszystkie za dnia, kiedy cmentarze są oficjalnie otwarte.
Za obecny kryzys związany z nieudolną walką z koronawirusem i chaosem w rządzie obywatele obwiniają Jaira Bolsonaro. Prezydent Brazylii długo zapowiadał, że nie zamierza wprowadzać lockdownu, a rodakom nakazał "przestać być maminsynkami". Ignorował ostrzeżenia ekspertów i rosnąca liczbę nowych zakażeń. Od początku pandemii musiał powołać już czwartego ministra zdrowia - ostatniego zdymisjonował, a dwaj poprzedni złożyli rezygnacje. Niedawno dymisję złożyło też dwóch ministrów, szefowie armii, marynarki wojennej i sił powietrznych. Brazylia pogrążyła się w kryzysie.
To, co dzieje się w Brazylii, to globalne zagrożenie
- powiedział José Miguel Bernucci, sekretarz chilijskiego Narodowego Stowarzyszenia Medycznego. Kraje ościenne boją się Brazylii ogarniętej chaosem i nieradzącej sobie z koronawirusem.