- Na taką decyzję czekałam już bardzo dawno. Wiadomo, że na przykład w innych krajach dostęp do szczepień przeciwko SARS-CoV-2 jest bardzo szeroki. Wyszczepia się ogromne liczby ludzi po to, żeby przeciąć jak najszybciej rozprzestrzenianie się wirusa - powiedziała w rozmowie z TVN 24 profesor Anna Boroń-Kaczmarska. Komentowała nagłe uruchomienie przez rząd rejestracji na szczepienia dla osób między 40 a 60 rokiem życia, które wcześniej zadeklarowały chęć zaszczepienia się. Wcześniej nie informowano, że możliwość ta będzie dostępna od 1 kwietnia rano. Niektórym osobom urodzonym po roku 1980 udało się zapisać (otrzymają szczepionki Pfizera, a do wyboru były także terminy jeszcze przed świętami). Zainteresowanie było jednak tak duże, że już przed godziną 9 rano doszło do awarii systemu.
Czytaj więcej: Niezapowiadana rejestracja na szczepienia przeciwko koronawirusowi. System już padł
- Ta dzisiejsza decyzja [o uruchomieniu rejestracji - red.] jest oczywiście znakomita - powiedziała prof. Boroń-Kaczmarska. Dodała jednak: - Ale wciąż jeszcze dzieli całą społeczność na określone grupy. A mamy np. studentów, którzy są młodzi, a zakażają się wyjątkowo łatwo. Im też trzeba najszybsze zaszczepienie.
Sądzę, że warto rozważyć taką opcją programu, że szczepimy np. danego dnia do godziny 21 wszystkich, którzy są zapisani i mają e-skierowania. A później zostawiamy godzinę dla osób, które chcą się zaszczepić, ale nie mogły się zarejestrować. Trzeba ciągle uelastyczniać ten program
- dodała.
W związku z uruchomieniem rejestracji dla osób między 40 a 60 rokiem życia, wiele osób zwraca uwagę, że choć zapisują się osoby młodsze, wciąż nie umożliwiono zapisów niektórym osobom starszym, które nie kwalifikowały się do żadnej z ostatnich rejestracji lub zabrakło dla nich miejsc. Jeszcze innym osobom we wcześniejszych rejestracjach umożliwiono jedynie zaszczepienie się daleko od domu. Zwrócił na to uwagę m.in. reporter radia ZET, Maciej Bąk. "Bardzo miło mi się patrzy na zadowolone wpisy kolegów, którzy dopiero co skończyli czterdziestkę, idących dziś dostać Pfizera. A mój tata rocznik 1958 wciąż grzecznie czeka na swoją Astrę, którą ma w połowie kwietnia 100 kilometrów od domu" - napisał.
Lekarz Krzysztof Pawlak napisał z kolei: " To jest niewiarygodne. Co ja mam teraz powiedzieć moim 60-letnim Pacjentom, którzy mają terminy szczepień na maj, gdy 40-latkowie dostają terminy na za kilka dni? Co tu się wyprawia?".