Jak wynika z nieoficjalnych informacji Krzysztofa Berendy, dziennikarza RMF FM, rząd chce zaczekać z wprowadzeniem nowych obostrzeń i dać szansę tym restrykcjom, które zostały wprowadzone niedawno. - Z badań wynika, że większość obowiązujących obecnie zakazów działa: ruch na ulicach jest zauważalnie mniejszy, w otwartych sklepach zazwyczaj nie widać wielkich tłumów - podkreśla rmf24.pl. Jak dodaje, z danych wynika także, że Polacy zaczęli się masowo testować.
Jednak, jeśli dynamika przybywania zakażeń się utrzyma (dziś dynamika tygodniowa wyniosła 25 proc., a w piątek 35 proc.), to w czwartek przekroczymy granicę 40 tys. przypadków. - Dzisiejszy bilans nowych zakażeń koronawirusem jest umiarkowanie zły, ale z prawdziwym niepokojem trzeba wyczekiwać jutrzejszych danych - tak nieoficjalnie komentują statystyki członkowie rządu - zauwaza portal. Berenda usłyszał od nich także, że jeśli liczba dzienna zachorowań przekroczy 40 tys., trzeba będzie wrócić do dyskusji o większych obostrzeniach. A jedynym niewykorzystanym przez rząd zakazem jest zakaz przemieszczania się.
20 870 nowych zakażeń i 461 ofiar śmiertelnych - takie dane podało Ministerstwo Zdrowia we wtorek 30 marca. Tym samym od początku epidemii koronawirusem zakażonych zostało 2 288 826 osób, a 52 392 osoby zmarły na COVID-19.
Wcześniej w mediach pojawiły się też inne prognozy dotyczące rozwoju pandemii. "Rzeczpospolita" zapytała dr. Piotra Szymańskiego, eksperta wrocławskiej grupy MOCOS, o to, w którym momencie epidemii jesteśmy. - Krytycznym, bo mamy reprodukcję powyżej 1 i ciągle nowe zakażenia. Obecny wzrost w statystykach to efekt zakażeń sprzed 10-20 dni. Przed nami przynajmniej 2 tygodnie wzrostu - powiedział. - Z naszego modelu wynika, że pik zakażeń przypadnie na Wielkanoc, około 4-5 kwietnia. Spadki powinniśmy zaobserwować dopiero po tym okresie. Nie będziemy jednak wiedzieli, jak wysoki był to szczyt, bo w Wielkanoc możliwości testowania będą zmniejszone. Docelowo tydzień po świętach powinniśmy zauważyć solidne odbicie - dodał.
- Spodziewałbym się utrzymania silnych obostrzeń do momentu, gdy się zaszczepimy - podkreślił ekspert.