Sytuacja epidemiczna w Polsce coraz bardziej się pogarsza, a załogi karetek coraz częściej muszą pokonywać nawet ponad sto kilometrów, by znaleźć wolne łóżko dla chorego. Jak mówił na antenie TVN24 Michał Fedorowicz, ratownik pracujący w karetce, szukanie wolnych miejsc w szpitalach dla pacjentów covidowych przypomina "polowanie". Karetki muszą czekać w kolejkach na przyjęcie chorych do placówki. Ponadto pacjentów nie ubywa, bo coraz więcej młodych osób trafia do szpitali z COVID-19.
Musimy jako osoby młode zrozumieć, że to jest pole bitwy i walczymy z wirusem, który zaczyna dotykać młodych. Teraz do szpitala zabieram osoby w wieku 30 lat, które mają niewydolność oddechową i których stan się pogarsza
- mówił Michał Fedorowicz.
Michał Fedorowicz stwierdził, że porównanie rzeczywistości z podawaną liczbą dostępnych łóżek dla pacjentów na Mazowszu "to jest jakiś żart". Dyspozytorzy karetek w Warszawie próbują znaleźć miejsca dla chorych nawet poza granicami miasta. Ratownik opowiedział, że w ostatnim czasie musiał pojechać o 3 rano z pacjentem do Nowego Miasta.
Musimy zwrócić uwagę na to, że do szpitala nie zabieramy tylko osób ciężko chorych. Według dyspozycji wiceministra powinniśmy zabierać do szpitala osoby z saturacją poniżej 94. Takie osoby także wywozimy do szpitala, ponieważ będą potrzebować pomocy w jakimś czasie. Im też trzeba pomóc
- mówił ratownik.
Michał Fedorowicz zaznaczył, że wiele osób po przyjęciu szczepionki niesłusznie przestaje bać się zakażenia koronawirusem.
Dużo osób twierdzi po pierwszej, drugiej dawce szczepionki twierdzi, że jest nieśmiertelna i myśli, że nie zachoruje. W takiej sytuacji oni stwierdzają, że nie muszą się zabezpieczać ani o siebie dbać. A to jest nieprawda
- podkreślał Fedorowicz.
Jak relacjonował ratownik pacjenci muszą czekać nawet trzy godziny na przyjazd karetki z innymi dolegliwościami na COVID-19. Michał Fedorowicz przyznał, że w ciągu ostatniej zmiany zrealizował tylko dwa wyjazdy do pacjentów covidowych ze względu na wymagane procedury.
- Wczoraj byłem w pracy na zastępstwie za kolegę, od godziny 7 do 15 zrealizowałem tylko dwa wyjazdy. Miałem dwóch pacjentów covidowych. Każdego pacjenta trzeba było zbadać, zawieść do szpitala, odczekać swoje w szpitalu, pojechać na dezynfekcję i dostać zlecenie do kolejnego pacjenta. Przed pandemią w tym czasie zrealizowałbym lekką ręką około 6-8 wyjazdów do różnych osób. Oznacza to, że osoby z innymi dolegliwościami muszą czekać - tłumaczył ratownik medyczny.