Covidowy trójkąt bermudzki. To w tych trzech województwach wirus szaleje najbardziej [WYKRES DNIA]

Łukasz Rogojsz
Nowe obostrzenia epidemiczne to już wyłącznie kwestia godzin. Najpewniej będzie to tzw. twardy lockdown na wzór tego z zeszłej wiosny. I trudno się dziwić, bo 24 marca odnotowaliśmy najwyższy dobowy wynik nowych zakażeń od początku pandemii - blisko 30 tys. nowych przypadków. Szczególnie dramatyczna sytuacja jest na Mazowszu i Śląsku.
Analizujemy wszystkie scenariusze. W czwartek będziemy komunikowali decyzję, zgodnie z zapowiedzią pana premiera, bo pan premier podejmuje wszystkie decyzje ostatecznie po naszych szerokich konsultacjach

- zapowiedział w programie "Tłit" Wirtualnej Polski minister zdrowia Adam Niedzielski. I dodał:

Analizujemy też scenariusze, w których obostrzenia będą miały jeszcze bardziej twardy charakter niż w tej chwili. (…) To nie jest takie proste, że wprowadzimy obostrzenia, a sprawy się automatycznie rozwiążą. Teraz ten poziom obostrzeń musiałby być zdecydowanie większy, żeby reakcja społeczna była porównywalna. A przecież obostrzeń nie można wprowadzać w nieskończoność
Zobacz wideo Zdaniem byłego ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza Polska "klęka przed wirusem"

Covidowy trójkąt bermudzki

W środę 24 marca Ministerstwo Zdrowia zaraportowało najwyższy od początku epidemii dobowy wynik nowych przypadków koronawirusa - 29 978. Skalę pogarszającej się z każdym dniem sytuacji pokazuje to, że chociaż do końca marca mamy jeszcze tydzień, to zsumowana liczba zakażeń z ostatnich 24 dni (413 685) odpowiada za jedną piątą wszystkich zakażeń od początku epidemii w Polsce (2 120 671). Nie same liczby są tu jednak najgorsze.

embed
Przypomnę, że w szczycie drugiej fali mieliśmy zajętość łóżek mniej więcej na poziomie 23 tys., a my w tej chwili, dzisiaj, mamy zajętość tych łóżek powyżej 26,5 tys. Hospitalizacji jest więcej, mimo że liczba zakażeń jest porównywalna

- zaznaczył minister Niedzielski.

embed

Dostępne dane, dotyczące liczby będących na stanie i zajętych łóżek "covidowych" oraz respiratorów, potwierdzają słowa polityka. I napawają lękiem. W stanie ciężkim bądź krytycznym - to wtedy pacjent trafia pod respirator - znajduje się 2537 osób. To niemal trzy czwarte z 3366 dostępnych w tej chwili maszyn. W przypadku łóżek "covidowych" sytuacja jest minimalnie lepsza - zajętych jest 26 511 z 35 444 (obłożenie na poziomie przeszło 75 proc.).

embed

Szef resortu zdrowia w rozmowie z Wirtualną Polską dodał również, że najgorsza sytuacja jest obecnie na Mazowszu i na Śląsku. Przy czym w drugim z tych województw pogarsza się zdecydowanie dynamiczniej.

Obawiam się, że oczy wszystkich wkrótce skierują się w tę stronę

- przewiduje minister Niedzielski.

Najnowsze dane potwierdzają te słowa. 24 marca na Śląsku odnotowano 4605 nowych przypadków zakażeń. Na Mazowszu - 4308. Trzeci najwyższy wynik padł w Wielkopolsce - 3188. To również te trzy województwa zostały jak dotąd najmocniej dotknięte epidemią koronawirusa. Na Mazowszu łączna liczba zakażeń zbliża się już do 300 tys. Na Śląsku jest niewiele lepiej, bowiem dobija do ćwierć miliona. W Wielkopolsce liczba zdiagnozowanych od początku epidemii przekroczyła już 200 tys.

embed

Także w przypadku zgonów spowodowanych COVID-19 najcięższa sytuacja jest we wspomnianych trzech województwach. 24 marca na Mazowszu zmarło 69 osób, zwiększając tym samym pulę ofiar śmiertelnych w tym województwie do przeszło 6,5 tys. Na Śląsku życie straciło aż 93 ludzi, a łączna liczba ofiar śmiertelnych dobiła już niemal do 5,5 tys. W Wielkopolsce życie z powodu COVID-19 straciło niemal 5 tys. chorych, ale 24 marca nowych ofiar było relatywnie niewiele, bo 30 (24 marca to dopiero ósmy wynik w kraju).

"Mamy olbrzymi pożar"

Same liczby są przerażające

- mówi wprost w rozmowie z Gazeta.pl prof. Tomasz Wąsik, kierownik Katedry i Zakładu Mikrobiologii i Wirusologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Jak zaznacza, aż 70 proc. hospitalizowanych chorych z grupy, którą przebadał jego zespół, było zakażonych brytyjskim wariantem koronawirusa. O jego wyższej zakaźności i śmiertelności opowiadała niedawno na łamach naszego portalu prof. Maria Gańczak.

Dodajmy wszystkie zmienne: znacznie bardziej zakaźny wariant koronawirusa, największa w Polsce gęstość zaludnienia, nierozsądni ludzie z maseczkami na brodach, napchane sklepy i kościoły. To jest pełny obraz sytuacji na Śląsku. Ma pan mieszankę wybuchową

- wylicza prof. Wąsik.

Wirusolog zaznacza, że sytuacja na Śląsku jest dzisiaj zdecydowanie gorsza niż w maju zeszłego roku, kiedy wykryto tam szereg ognisk koronawirusa, zwłaszcza wśród górników i ich rodzin.

Wtedy mieliśmy raptem kilka ognisk koronawirusa, teraz mamy pożar w całej aglomeracji śląskiej, w całym województwie. Wtedy mieliśmy na Śląsku las z tlącymi się ogniskami, a teraz mamy olbrzymi pożar

- obrazowo porównuje nasz rozmówca.

Prof. Wąsik przyznaje, że podobnie jak w innych częściach kraju, także na Śląsku koronawirus zbiera obecnie żniwo wśród znacznie młodszych osób, niż miało to miejsce wcześniej.

Ta grupa, która była najbardziej podatna na zakażenie - mowa o seniorach - albo już przechorowała COVID-19, albo niestety zmarła, albo została zaszczepiona. Dlatego wirus "szukając" nosicieli, będzie atakować inne grupy, w których może się rozwijać

- tłumaczy w rozmowie z Gazeta.pl.

embed

Kierownik Katedry i Zakładu Mikrobiologii i Wirusologii ŚUM przyznaje, że prognozy dla Śląska - podobnie zresztą jak i dla reszty kraju - nie są dobre. Zaznacza jednak, że wirusolodzy i epidemiolodzy alarmowali od co najmniej trzech tygodni.

Rząd zamiast reagować szybko i zdecydowanie, czekał nie wiem na co. Te restrykcje, które niedawno przywrócono na terenie całego kraju, to już powinien być tzw. twardy lockdown. Tak jak zrobili to wcześniej Niemcy czy Francuzi

- irytuje się naukowiec. I dodaje, że efekt zwlekania z wprowadzeniem "twardego" lockdownu poskutkował jednym z najwyższych w Europie poziomów śmiertelności na COVID-19, jaki mamy obecnie w Polsce.

Poza tym, jesteśmy w światowej czołówce, jeśli chodzi o nadumieralność rok do roku. W przypadku Polski ten wskaźnik wynosi 14,3 proc. Dla porównania: w przypadku Niemiec 3,3, a w Szwecji 1,5 proc. To chyba o czymś świadczy

- podkreśla prof. Wąsik.

Za pośrednictwem Gazeta.pl apeluje też do rządu i ministra Niedzielskiego o jak najszybsze wprowadzenie "twardego" lockdownu.

Tu nie ma, na co czekać, bo będzie jeszcze gorzej, jeśli tego lockdownu nie wprowadzimy. Jeśli znowu zrobimy lockdown, z którego wyłączymy kościoły, to czeka nas tragedia

- słyszymy.

Więcej o: