W środę 17 marca podczas konferencji prasowej ministra Adama Niedzielskiego zapadła decyzja o przywróceniu zdalnego nauczania dla uczniów klas I-III szkoły podstawowej. Powodem takiej decyzji jest trzecia fala koronawirusa, a także zdecydowana przewaga brytyjskiej mutacji w wykrywanych zakażeniach, rozprzestrzeniająca się w bardzo szybkim tempie.
Wiceminister edukacji i nauki był gościem programu "Newsroom" Wirtualnej Polski. Redaktor prowadzący podczas rozmowy przytoczył słowa Sławomira Broniarza, Prezesa Związku Nauczycielstwa Polskiego, który nawoływał, aby ministerstwo podjęło decyzję i jasno określiło, że dzieci nie powinny w ogóle wracać do szkół w tym roku. Zdaniem Broniarza, edukacja zdalna jest w obecnej sytuacji tak zwanym "mniejszym złem". Wiceminister stwierdził jednak, że nauka zdalna wcale nie jest najlepszym rozwiązaniem. Powiedział, że rząd będzie podejmował ewentualne decyzje o powrocie do szkół, kiedy pozwoli na to sytuacja epidemiczna.
- Uważamy, że jeżeli tylko uda się opanować epidemię, te kilka tygodni dodatkowych obostrzeń, które w tej chwili wprowadzamy plus zwiększona liczba wyszczepionych osób, powinny pozwolić nam na to, by powrócić do zajęć stacjonarnych - powiedział wiceminister nauki i edukacji.
W odpowiedzi na słowa wiceszefa resortu edukacji redaktor zapytał o to, czy lepszym rozwiązaniem nie byłoby podjęcie jednoznacznej decyzji już teraz. Dariusz Piontkowski stwierdził, że rząd obserwuje sytuację epidemiologiczną na bieżąco i przygotowuje się na różne sytuacje. Polityk zauważył, że nie jest w stanie przewidzieć dalszego rozwoju epidemii, który jest głównym czynnikiem wpływającym na decyzje rządu.
- Dziś w Polsce i na świecie nie ma nikogo, kto byłby w stanie autorytatywnie powiedzieć, że na pewno za miesiąc lub dwa będzie taka, a nie inna sytuacja epidemiczna. My przygotowujemy różne warianty decyzji w zależności od tego, jaka będzie sytuacja epidemiczna - argumentował wiceminister.
Dariusz Piontkowski nie był w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na to, czy dzieci wrócą do szkół w tym roku, czy też nie. Jak stwierdził, wszystko będzie zależało od tego, jak dalej będzie kształtować się sytuacja epidemiologiczna.
- Przecież trudno było powiedzieć, w którym konkretnie tygodniu nastąpi gwałtowny wzrost zachorowań w Polsce. Widzieliśmy, że ta trzecia fala pojawiła się w Europie Zachodniej, w innych państwach, ale do nas doszła z dosyć dużym opóźnieniem - skwitował wiceminister.