Zakażenia brytyjską mutacją koronawirusa stanowią już 80 procent wszystkich wykrywanych w Polsce, wynika z wykresu udostępnionego w sobotę wieczorem w mediach społecznościowych przez ministra zdrowia Adama Niedzielskiego.
Doktor Magdalena Okarska-Napierała z Kliniki Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym WUM w niedzielę była gościnią TVN24. Podczas rozmowy zwróciła m.in. uwagę, że obecnie na COVID-19 choruje więcej dzieci niż wcześniej, choć na szczęście nadal przechodzą zakażenie stosunkowo łagodnie.
- Zdecydowaną większość naszych pacjentów stanowią dzieci z innymi chorobami, które są wskazaniem do hospitalizacji - chorobami specjalistycznymi, onkologicznymi, neurologicznymi i innymi, które przy okazji są zakażone SARS-CoV-2. Takich pacjentów faktycznie teraz jest więcej - mówiła dr Okarska-Napierała.
Jej zdaniem większa zapadalność na wirusa związana jest z brytyjskim wariantem wirusa. Jak mówiła, zdaje się on szerzyć o wiele skuteczniej zarówno wśród dorosłych, jak i dzieci. Odnotowała coraz częstszą obecność pacjentów pediatrycznych, którzy zachorowali w rodzinie jako pierwsi, a źródłem ich zakażenia były przedszkola oraz szkoły. W związku z tym rola dzieci w szerzeniu pandemii zmieniła się i stanowią one większe zagrożenie, np. dla dziadków.
- W nauce to zajmuje chwilę czasu, żeby wiarygodnie ocenić takie nowe zjawiska jak właśnie nowy wariant koronawirusa i jego wpływ na przebieg choroby u dzieci, ale w Lancecie (pismo naukowe - red.) pojawiła się już pierwsza publikacja brytyjska, gdzie podkreślono, że na tę chwilę wydaje się, że dzieci chorują tak samo jak wcześniej - stwierdziła lekarka. - Ciężkość przebiegu choroby u dzieci nie uległa zmianie, jedynie częściej na nią zapadają - dodała.
Jak dodała dr Okarska-Napierała, zanim pojawił się brytyjski wariant koronawirusa, dzieci wydawały się bardziej chronione przed samym zakażeniem oraz rzadziej zarażały bliskich. Niestety obecnie skuteczność szerzenia się pomiędzy dziećmi, a także pomiędzy dziećmi a dorosłymi jest znacznie większa.
- Teraz wydaje się, że niestety skuteczność szerzenia się tego wirusa między dziećmi a dorosłymi również się zwiększyła. Musimy się liczyć z tym, że dziecko może być teraz większym zagrożeniem na przykład dla dziadków - ostrzegała.
Decyzja o ponownym przejściu szkół w całej Polsce do zdalnego nauczania, to zdaniem lekarki, bardzo dobry pomysł. Przyznała, że coraz większa liczba pacjentów zaczyna być odczuwalna, ale wśród dzieci koronawirus nie stanowi ogromnego obciążenia dla systemu opieki. Zamknięcie szkół pozwoli jednak na ograniczenie szerzenia się wirusa wśród dorosłych, a tym samym poprawę sytuacji epidemicznej, która obecnie jest już alarmująca.