W sobotę poinformowano o 26 405 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem i śmierci kolejnych 349 osób. Eksperci są zgodni, że duży odsetek zakażeń stanowią te powodowane przez brytyjską odmianę koronawirusa, która szybciej i łatwiej się roznosi. - Już wkrótce za 80 proc. zakażeń koronawirusem w Polsce będzie odpowiadał brytyjski szczep. Dziś to 60 proc. zakażeń, a tych w kolejnych dniach będzie przybywać. Widzimy, że ta wersja brytyjska korona wirusa jest zakaźna i powoduje objawy także u dzieci Obecnie w szpitalach przebywa ich ok. 400 - mówił w piątek rzecznik ministerstwa zdrowia, Wojciech Andrusiewicz.
O tym, że brytyjska odmiana SARS-CoV-2 (tzw. wariant B.1.1.7) jest bardziej zakaźna i znacznie łatwiej niż dotychczas znane mutacje przenosi się z człowieka na człowieka, informowali już na początku roku brytyjscy naukowcy. Teraz polscy lekarze wskazują także, że według ich obserwacji dotyka ona coraz więcej osób młodych, a objawy są trochę inne, niż te towarzyszące większości zakażeń podczas pierwszej i drugiej fali pandemii. Po pierwsze - częściej przebieg infekcji jest gwałtowny, po drugie - zakażeniom częściej towarzyszą objawy grypopodobne (gorączka, kaszel, ból mięśni i głowy) i te przypominające zapalenie zatok czy gardła. Rzadsza jest natomiast utrata węchu i smaku.
- Niestety, przy tym wariancie bardzo szybko dochodzi do niewydolności krążeniowo-oddechowej i ciężkiego stanu pacjenta. Dotyczy to zwłaszcza ludzi młodych, czego wcześniej nie obserwowaliśmy na taką skalę - mówił w rozmowie z portalem ABC Zdrowie doktor Jerzy Karpiński, pomorski lekarz wojewódzki.
Obserwujemy, że ekspansja tego wariantu jest bardzo duża w porównaniu do pierwotnego wirusa. Jest bardziej zakaźny. Następuje bardzo intensywna wiremia w tej mutacji wirusa, czyli namnażanie się tego wirusa w organizmie zakażonej osoby, to dlatego - w uproszczeniu - te osoby bardziej zarażają
- dodał.
- Przestańmy nonszalancko chodzić po ulicach z maseczką zsuniętą na brodę, bądź bez maseczki - alarmował rzecznik MZ, Wojciech Andrusiewicz. Co jeszcze możemy zrobić, by zminimalizować ryzyko zakażenia? Restrykcje nie są nowe, ale teraz - nie zważając na to, że przez ostatni rok trochę "przyzwyczailiśmy się do pandemii" - powinniśmy przestrzegać ich równie mocno, jak w marcu 2020, gdy epidemia się rozpoczęła. Cytowani przez "The New York Times" eksperci z Wielkiej Brytanii, którzy jako pierwsi mieli styczność z bardziej zakaźnym zakaźnym wariantem B.1.1.7, wskazują, że szczególnie ważne jest przestrzeganie kilku zasad. Oto one:
Wirusolodzy apelują, by ozdrowieńcy i osoby zaszczepione nie rezygnowały z przestrzegania rygorów sanitarnych.
O rady dla osób, które chcą się uchronić przed zakażeniem, pytana była w rozmowie z TVN 24 Anna Rokita, pielęgniarka pracująca w szpitalu tymczasowym w Gdańsku.
Musimy się wszyscy zebrać, żeby pokonać tę pandemię. Nie bać się szczepień i nosić te maski. Teraz, jak jest największa zakażalność, musimy się postarać nie wychodzić, siedzieć w domu, nie spotykać się ze znajomymi. Musimy to przetrwać. To jest trochę czasu, trochę wysiłku, ale to nie jest taki wysiłek, że trzeba leżeć i walczyć o każdy oddech. Można zostać w domu, nie życzę nikomu, żeby trafił na oddział. Pacjenci też mówią potem: "będziemy przestrzegać innych, rodzinę, znajomych". Ale wiemy, jak to jest
- powiedziała w rozmowie z TVN 24.
Zwróciła się też z apelem do osób nienoszących masek.
Ludzie często nas nie słuchają. Nie powinno tak być - nie raz miałam pacjentów, którzy mówili, że nie wierzyli w koronawirusa i dopiero, jak zobaczyli, co się dzieje, jak sąsiada z ich sali reanimujemy, to dopiero mówiły: "teraz wierzymy, będziemy po wyjściu nosić maski". Ja rozumiem, jest ciężko to nosić, ale proszę zrozumieć, nam [personelowi medycznemu - red.] też jest ciężko pracować w tym całym rynsztunku, a to jakoś robimy
- powiedziała.