Koronawirus. Dr Jacek Krajewski: To ostatni dzwonek. Wydolność systemu zaczyna trzeszczeć w szwach

25 tys. potwierdzonych przypadków zakażeń COVID-19 w ciągu jednego dnia - tak właśnie wyglądają ostatnie statystyki podawane przez Ministerstwo Zdrowia. Pandemia koronawirusa nie ustępuje, a od soboty czeka nas krajowy lockdown. - Wydaje się, że jeszcze następnych kilka tysięcy i już nie będziemy dawać rady - mówi dr Jacek Krajewski, prezes Porozumienia Zielonogórskiego.

- To jest ostatni dzwonek, kiedy jeszcze ta wydolność systemu, pomimo wszystkich przygotowań, już zaczyna trzeszczeć czy trzeszczy w szwach - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM dr Jacek Krajewski, lekarz rodzinny oraz prezes Porozumienia Zielonogórskiego. Jego zdaniem coraz mniej panujemy nad sytuacją pandemiczną w Polsce. 

Zobacz wideo Będą dodatkowe restrykcje w całym kraju? Duda: Sytuacja jest zła

Młodzi "wolą wziąć urlop, nie testować się, aby nie zdradzać, że są chorzy na COVID"

Coraz więcej mówi się o tym, że młodzi ludzie nie zgłaszają się do lekarza pierwszego kontaktu, nie informują, że mają objawy koronawirusa.   

-  Młodzi ludzie już są dobrze wyedukowani, jak mogą wyglądać objawy COVID-19. Kiedy prowadzą działalność gospodarczą albo ich rodziny prowadzą taką działalność i grozi im kwarantanna, i że ten biznes, który prowadzą, może z tego powodu ucierpieć, wolą się nie zgłaszać. Wolą zostać w domu, wolą wziąć urlop, nie testować się, aby nie zdradzać, że są chorzy na COVID - mówi prezes Porozumienia Zielonogórskiego.

Wiele osób próbuje leczyć się na własną rękę, m.in. wypożyczając koncentratory tlenu, by radzić sobie z niewydolnością oddechową w ciężkiej postaci lub z powikłaniami, które prowadzą do ostrej niewydolności.

- Kiedy mówimy o tym, że ktoś kupił, wypożyczył czy załatwił sobie w jakikolwiek sposób koncentrator tlenu i uznaje, że ten koncentrator tlenu, który może spowodować przeżycie powikłania, jaką jest ostra niewydolność oddechowa, pomoże mu przechorować COVID w domu, no to jest szalony. - dodaje dr Krajewski. 

Szczepienia przeciwko COVID-19: kto może kwalifikować do szczepień? 

W czwartek 18 marca rozpoczyna się rejestracja kolejnej grupy osób na szczepienia przeciwko COVID-19 - tym razem startuje zapis dla urodzonych w latach 1952-1954. Dzień wcześniej, 17 marca 2021 r., Sejm przyjął przepisy, które zakładały, że kwalifikacje do szczepienia antycovidowego będą mogli wydawać nie tylko lekarze, ale również inni pracownicy służby zdrowia. Dotychczas wywiad przed szczepieniem był przeprowadzany na miejscu przez lekarza obecnego w punkcie szczepień. Dodatkowo wcześniej, przed wizytą, osoba zapisana na szczepienie mogła wydrukować i wypełnić kwestionariusz wywiadu przesiewowego, udostępniany na pacjent.gov.pl.  

Badania przed szczepieniem i ogólna kwalifikacja polega na sprawdzeniu przez lekarza ogólnego stanu zdrowia pacjenta oraz schorzeń współistniejących. - Jeżeli mamy schorzenia współistniejące, które mogą sprawić, że podanie szczepionki nie będzie odpowiednio efektywne, czyli szczepionka nie wywoła odpowiedniej odpowiedzi immunologicznej; jeżeli stan pacjenta może w wyniku zaszczepienia pogorszyć się, no to są pewne dylematy, jeżeli chodzi o kwalifikację. Nie jest tego dużo, ale trzeba wiedzieć, kiedy - opowiada dr Krajewski. 

Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej stanowczo sprzeciwiło się nadawaniu uprawnień do kwalifikowania pacjentów do szczepienia osobom innym niż lekarzom. Jak podaje rada “To zagraża bezpieczeństwu pacjentów i obniża standard udzielanych świadczeń zdrowotnych”. 

Podobnie uważa również dr Jacek Krajewski - Jeżeli rząd tak postanowi, Sejm to zatwierdzi, to cóż możemy powiedzieć? Tylko protestować. Natomiast tak naprawdę, jeżeli chodzi o kwalifikację do szczepień, to powinien to robić lekarz, bo on jako jedyny tak naprawdę z zawodów medycznych może ocenić stan zdrowia pacjenta i odpowiednio zakwalifikować.  

Szczepienia przeciwko COVID-19 a wydolność systemu 

Czy masowe szczepienia nie będą powodować dodatkowego obciążenia dla systemu zdrowia w Polsce? Według prezesa Porozumienia Zielonogórskiego obecnie panuje bałagan i chaos w kwestii narodowego programu szczepień, którego rząd oraz rządowa agencja rezerw strategicznych nie porządkują.  

W Polsce jest obecnie ponad 6 tys. punktów szczepień przeciwko COVID-19. - Tylko dlatego, że mamy ograniczone dostawy szczepionek, to w tej chwili szczepimy tyle, ile szczepimy. Większość z tych punktów szczepień, które zgłosiły określoną liczbę szczepień czy możliwości zaszczepienia określonej liczby osób, ma rezerwy, które można jeszcze dodatkowo zwiększyć. Zatem dopuszczanie do kwalifikacji do szczepień nowych osób jest tutaj krokiem w złą stronę. - mówi gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM.

Czy Polacy obawiają się szczepień preparatem 

AstraZeneca

Według dr Krajewskiego owszem, przestraszyli się. - Gdy kwalifikujemy teraz czy zapisujemy pacjentów na szczepienia, to pierwsze pytanie, jakim preparatem pacjent będzie szczepiony. Mimo tego, że mówimy, że to jest szczepionka tak samo skuteczna jak tamte pozostałe, bardzo często spotykamy się z odmową i z takim oświadczeniem, że zaczekają aż będą mogli być zaszczepieni innym preparatem - mówi.

Więcej o: