Jak podaje Polsat News, burmistrz Szczuczyna, czterotysięcznego miasta pod Białymstokiem, postanowił przebadać mieszkańców. Jako pierwsi do testów przystąpili urzędnicy. Na 24 pracowników urzędu miasta, 21 miało przeciwciała przeciwko koronawirusowi.
- Żyjemy od ponad roku w pandemii, postanowiłem, żebyśmy sprawdzili, kto z naszych mieszkańców miał kontakt z koronawirusem, kto zakażenie przeszedł - powiedział burmistrz Artur Kuczyński. Następnie testom poddali się mieszkańcy. Na 78 przebadanych osób 52 proc. miało przeciwciała. Wielu z nich nie kryje zaskoczenia, ponieważ musieli przejść COVID-19 bezobjawowo.
Łącznie przebadanych zostanie 300 osób. Wraz z wynikami każdy dostaje także list od burmistrza z dopiskiem, że "przeciwciała nie są gwarantem nieśmiertelności". Jak podkreśla doktor Joanna Stryczyńska-Kazubska, na razie nie wiadomo jeszcze, jak długo te przeciwciała utrzymują się w organizmie i czy będą stanowiły ochronę także przed kolejnymi wariantami wirusa. Możliwe, że konieczne będą sezonowe szczepienia, tak jak ma to miejsce obecnie w przypadku grypy.
Kilka dni temu testy serologiczne na obecność przeciwciał koronawirusa wprowadziła do sprzedaży sieć sklepów Biedronka. Nad podobną ofertą ma zastanawiać się także Lidl. Profesor Krzysztof Simon twierdzi jednak, że tego typu badania są zbędnym wydatkiem.
- Ten test nie służy wykryciu aktywnej postaci choroby, temu służą testy PCR lub antygenowe. Jeśli byłyby testy na antygeny, to rozumiem, to byłaby walka z epidemią. Tu to jest element informacyjny: miał pan kontakt z zakażeniem. To nie znaczy też, że miał pan odporność. Będzie to taka ocena, kto miał kontakt z zakażeniem, czemu ma to służyć, nie bardzo wiem - komentował medyk.