Od wielu dni mamy do czynienia permanentnie z taką sytuacją, że ta liczba zakażeń z tygodnia na tydzień zwiększa się w takiej skali 2-3 tys., a teraz widzimy, że nawet więcej
- przyznał podczas konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski. I dodał:
Tendencja, niestety, ma charakter trwały, ponieważ dane między ostatnimi dwoma tygodniami pokazują, że średni poziom zachorowań w tygodniu przebił 10 tys. To bardzo duża zmiana. Trzecia fala się rozpędza, mamy stałą tendencję wzrostową, dynamika nie słabnie
Słowa ministra potwierdzają najnowsze dobowe dane resortu zdrowia. 3 marca mieliśmy wykrytych 15 698 nowych dobowych przypadków zakażenia koronawirusem. To najwyższy wynik w 2021 roku. Po raz ostatni więcej potwierdzonych nowych zakażeń odnotowaliśmy 27 listopada (17 059), czyli ponad trzy miesiące temu. Dodatkowo 3 marca dowiedzieliśmy się o kolejnych 309 ofiarach śmiertelnych COVID-19.
Widać też wyraźny trend zwyżkowy, jeśli chodzi o średnią tygodniową liczbę nowych przypadków zakażenia koronawirusem. W tygodniu od 25 lutego do 3 marca było to 10 613,7 przypadków. Tydzień wcześniej (18-24 lutego) wskaźnik ten wynosił 7962,43. Jeszcze tydzień wstecz (11-17 lutego): 5960,43. Mamy więc wzrosty o odpowiednio 33,59 i 33,3 proc. z tygodnia na tydzień.
Co gorsza, sytuacja epidemiczna ponownie zaczyna przekładać się na dostępność infrastruktury szpitalnej. 3 marca zajętych było 15 591 z 26 490 "łóżek covidowych" (58,9 proc.) oraz 1583 z 2586 respiratorów (61,2 proc.). To wzrost obłożenia w porównaniu z dniem poprzednim o 191 łóżek i 43 respiratory. Z kolei baza dostępnych "łóżek covidowych" i respiratorów wzrosła w ciągu 24 godzin odpowiednio o 249 i 18.
Nic dziwnego, że - jak poinformował minister Niedzielski - "na rządowym zespole zarządzania kryzysowego, obradującym pod przewodnictwem pana premiera Morawieckiego, została podjęta decyzja o uruchomieniu szpitali tymczasowych w dziewięciu województwach". Województwa, o których mówi minister Niedzielski, to: dolnośląskie, lubuskie, mazowieckie, opolskie, podkarpackie, pomorskie, śląskie, warmińsko-mazurskie, wielkopolskie.
Dzisiejsze wyniki wskazują, że trzecia fala nie tylko jest faktem, ale także nabiera impetu
- ocenił w Polskim Radiu wiceszef resortu zdrowia Waldemar Kraska.
Co więcej, sytuacja w Polsce zaczyna iść w kierunku tej u naszych sąsiadów, zwłaszcza południowych. Na Słowacji 2 marca odnotowano 2077 nowych zakażeń wirusem SARS-CoV-2 (z tym że Słowacja ludnościowo jest mniej więcej 7,5 razy mniejsza od Polski), a i tak był to bardzo umiarkowany wynik, patrząc na ostatnie tygodnie. Z kolei Czesi są w trakcie już drugiego piku zakażeń w 2021 roku. Ostatniej doby zaraportowano u nich 12 003 nowych przypadków zakażeń (Czechy pod względem liczby mieszkańców są około 3,5 razy mniejsze od Polski). Sytuacja w Polsce już dzisiaj jest też wyraźnie gorsza od tej, którą odnotowano w Niemczech. U naszych zachodnich sąsiadów 2 marca wykryto 6492 nowych przypadków zakażenia koronawirusem (Niemcy są ponad dwukrotnie ludniejsze od Polski), co jest jednym z najniższych wyników na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni.
W tym kontekście trudno zrozumieć chwalenie się przez Ministerstwo Zdrowia na Twitterze liczbą wykonanych od początku pandemii testów na koronawirusa. "Dziś przekroczyliśmy pułap 10 mln wykonanych testów od początku epidemii. Serdeczne podziękowania za pracę włożoną w walkę z epidemią dla diagnostów laboratoryjnych" - można było przeczytać na profilu resortu zdrowia tuż przed podaniem najnowszych danych, dotyczących liczby zakażeń i zgonów.
Wspomniana liczba 10 mln testów nie jest żadnym powodem do dumy. To mniej więcej tyle, co ponad trzykrotnie mniejsza Belgia (9,53 mln) i niemal dwukrotnie mniej od liczącej ledwie 5,8 mln mieszkańców Danii, która wykonała ponad 17 mln testów na koronawirusa. Przepaść widać, jeśli zestawimy nas ze zbliżoną pod względem liczby mieszkańców Hiszpanią, która przeprowadziła prawie 40 mln testów na COVID-19.
W obliczu nadchodzącej wielkimi krokami trzeciej fali koronawirusa trzeba też spojrzeć na postępy Narodowego Programu Szczepień. Resort zdrowia podał dzisiaj, że łącznie wykonano już w Polsce ponad 3,38 mln szczepień. Teoretycznie to dobra informacja, bo przecież na koniec marca zaszczepionych miało być 3 mln Polaków. Jednak dwie dawki szczepionki - po tylu pacjent nabywa pełną odporność na wirusa - zostały jak dotąd podane tylko 1,19 mln obywateli. Wciąż nie udało się nam zaszczepić wszystkich seniorów, czyli grupy największego ryzyka w przypadku zakażenia koronawirusem.
Jak mówił w połowie lutego w rozmowie z Gazeta.pl dr Jakub Zieliński z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego, priorytetem państwa powinno być "zaszczepienie do wakacji praktycznie wszystkich seniorów z grupy wiekowej 60+, która odpowiada za 90 proc. zgonów na COVID-19".
Mówiąc wprost: dzięki temu śmiertelność na koronawirusa spadnie dziesięciokrotnie
- analizował nasz rozmówca.
Dr Zieliński krytycznie ocenił postępy Narodowego Programu Szczepień:
Szczepienia idą zbyt wolno i napotykają zbyt wiele trudności, żeby móc robić miarodajne prognozy. Nie jesteśmy Izraelem, który szczepi swoją populację najszybciej na świecie i najpóźniej do końca marca powinien zaszczepić już wszystkich chętnych, żeby móc wyznaczać konkretne perspektywy czasowe w walce z epidemią
Na rząd spadła ostatnio fala krytyki, ponieważ w sytuacji, gdy wciąż wielu seniorów nie otrzymało nawet pierwszej dawki szczepionki, do szczepień przystąpili wykładowcy akademiccy. Wielu z nich to ludzie w kwiecie wieku, którzy nie są poważnie zagrożeni najostrzejszym przebiegiem COVID-19.
Rządzącym jest też wypominane przymykanie oczu na rozlewającą się po kraju akcję obywatelskiego nieposłuszeństwa restauratorów, którzy wbrew obowiązującym obostrzeniom lub obchodząc, mające liczne luki prawne, przepisy otwierają swoje biznesy i nierzadko przyjmują u siebie tłumy klientów. Podobne tłumy pojawiły się niedawno w kurortach narciarskich, gdy tylko rząd zniósł obostrzenia, dotyczące stoków. Furorę w mediach robiły zdjęcia z zakopiańskich Krupówek, gdzie tysiące Polaków tłoczyły się, chcąc wykorzystać zimowe okno urlopowe uchylone przez rząd.
Mało kto pamięta też dzisiaj, że gdy Wielka Brytania zamykała cały kraj w obawie przed wykrytym tam nowym wariantem koronawirusa, a kolejne kraje zamykały granice przed przyjezdnymi z Wysp, Polska wysyłała do Zjednoczonego Królestwa samoloty po przebywających tam obywateli. Wciąż nie ma na ten temat jednoznacznych analiz i badań, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że brytyjski wariant koronawirusa przywieźliśmy sobie z Londynu czarterowymi samolotami na przełomie roku.