Mężczyzna wracał do domu od mieszkających w Niemczech córek. Po powrocie zaczął gorączkować i kaszleć, wskutek czego trafił do szpitala. 66-latek w rozmowie z "Super Expressem" opowiedział o myślach, które towarzyszyły mu po otrzymaniu diagnozy i długotrwałych skutkach choroby.
Choć polski "pacjent zero" ma już chorobę dawno za sobą, wciąż pamięta tamten okres. Mieszkaniec Cybinki w województwie lubuskim wspominał, że bardzo dobrze pamięta każdy dzień pobytu w szpitalu, jakby to było wczoraj.
Mężczyzna zdradził, że gdy otrzymał trzeci pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa, załamał się. - Planowałem swój pogrzeb i stypę. O pomoc w organizacji poprosiłem mojego brata Andrzeja - powiedział w rozmowie z "SE".
Po trzech tygodniach od wykrycia zakażenia Opałka opuścił szpitalne mury. Nie oznaczało to jednak, że choroba jest już dla niego przeszłością. - Wszystkie osoby zmagające się z koronawirusem, w tym ja, mają problemy oddechowe i ruchowe, dlatego pojechałem do Szpitala Specjalistycznego MSWiA w Głuchołazach na rehabilitację po przebytej chorobie - mówił. 66-latek spotkał tam wiele osób, które borykały się z podobnymi następstwami choroby, m.in. problemami z koncentracją czy szybkim męczeniem się.
Pomimo długotrwałych skutków ubocznych, mężczyzna stara się cieszyć z życia. - Nie wiem, jak długo to potrwa, ale nie chcę, żeby ostatnie dni mijały mi w smutku - dodał. Pan Mieczysław jest emerytem, ma wielu przyjaciół i mocno docenia spotkania z rodziną. - Chciałbym wszystkim serdecznie podziękować za pomoc i serce mi okazane. To dla mnie bardzo dużo znaczy - wyznał.