Pani Teresa, matka Marty Ratuszyńskiej, w radomskim szpitalu przebywała dwa tygodnie. Została tam zakwalifikowana do operacji. Jednak kiedy otrzymała pozytywny wynik testu na koronawirusa - została odesłana do domu - pisze "Gazeta Wyborcza".
Z relacji córki zmarłej kobiety wynika, że co kilka dni w szpitalu robiono pani Teresie testy na Covid-19 - wszystkie poza ostatnim były negatywne. Marta Ratuszyńska twierdzi, że to szpital doprowadził do zarażenia jej mamy koronawirusem. Kilka dni przed terminem operacji chora została wypisana i przetransportowana do domu, gdzie była pod opieką córki i męża. Jej stan się pogarszał, nie mogła jeść ani pić - wynika z relacji Marty Ratuszyńskiej. W karcie natomiast napisano, że była "w stanie ogólnym dobrym".
Treść zawiadomienia złożonego do prokuratury Marta Ratuszyńska odczytała na konferencji prasowej w środę, stojąc przed budynkiem Sądu Okręgowego w Radomiu:
Zawiadamiam o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przez MSS następujących przestępstw: narażenia Teresy Ratuszyńskiej przez osoby, na których ciąży obowiązek opieki nad nią, na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu lub nieumyślnego spowodowania śmierci; narażenia Marty Ratuszyńskiej i Marka Ratuszyńskiego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Mediom Marta Ratuszyńska opowiadała też o niedociągnięciach i zaniedbaniach w Mazowieckim Szpitalu Specjalistycznym których, jak mówi, była świadkiem, odbywając wolontariat w tej placówce.
Zapowiadam i informuję, że użyję wszystkich możliwych środków, a doniesienie do prokuratury jest dopiero pierwszą rzeczą, którą zamierzam zrobić, żebyście ponieśli konsekwencje swoich czynów. I to dotyczy nie tylko mojej mamy, (...) ale w ogóle tych wszystkich, którzy nie żyją z powodu tego, że niewłaściwie udzielaliście, a właściwie w ogóle nie udzielaliście pomocy. (...) Ja doprowadzę do tego, że wy stamtąd wylecicie.
- grzmi na swoim kanale na Youtube Ratuszyńska.
Jak podaje TVN24 do zarzutów odniósł się Łukasz Skrzeczyński, wiceprezes zarządu szpitala. Zapowiedział podjęcie kroków prawnych wobez Marty Ratuszyńskiej:
Wezwaliśmy ją do usunięcia publikacji, która pojawiła się w mediach społecznościowych, do przeprosin szpitala, które również ma zamieścić w mediach społecznościowych, w których z taką lekkością wrzucała oskarżenia wobec osób bardzo doświadczonych, jeżeli chodzi o pracę z pacjentami i wpłacenie dwóch tysięcy złotych na radomskie hospicjum.
- powiedział. Dodał też, że wypisania pacjenta ze szpitala to odpowiedzialność, która ciąży na lekarzu, a on kieruje daną osobę do szpitala zakaźnego lub na izolację domową, tak jak stało się w tym przypadku.
Na potwierdzenie tego, że była w stanie dobrym ogólnym może świadczyć to, że kolejne apele pani, która była bohaterką konferencji sprzed godziny, jest to, że kolejne zespoły ratownictwa medycznego, na podstawie informacji o stanie zdrowia tej osoby, nie podejmowały próby przewiezienia jej do szpitala zakaźnego.
- podkreślił.
Jeśli nie dostaniemy pomocy, SOR się rozpadnie
- alarmują z kolei lekarze oraz zarząd Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego w Radomiu. W mieście działa obecnie tylko jeden SOR, sytuacja na oddziale jest coraz gorsza. Brakuje personelu, w związku z czym pacjenci nie mają właściwiej opieki. Prezes zarządu wielokrotnie szukał pomocy u wojewody mazowieckiego, który, jak podaje TVN24 winą obarcza sam szpital:
Za organizację pracy, za zatrudnianie kadry odpowiada kierownictwo placówki. Z tego, co wiemy, jest to praktycznie jedyny szpital, który ma takie problemy w województwie mazowieckim. Oczywiście wszyscy jesteśmy obciążeni sytuacją epidemiczną, natomiast szpitale potrafią sobie radzić z tymi problemami
- stwierdziła rzeczniczka wojewody mazowieckiego Ewa Filipowicz. Pozew złożony przez Martę Ratuszyńską, która obwinia szpital o zakażenie koronawirusem jej mamy, zaognił sprawę. Jak będzie przyszłość radomskiego szpitala?