Opolskie. Koniec kontroli NFZ ws. śmierci pacjenta w karetce. Karę nałożono na pogotowie

61-letni pacjent, u którego potwierdzono później zakażenie koronawirusem, nie został przyjęty do nyskiego szpitala i pomimo resuscytacji zmarł w karetce. W wyniku kontroli przeprowadzonej przez opolski oddział NFZ karę umowną nałożono na Opolskie Centrum Ratownictwa Medycznego - poinformowała Polska Agencja Prasowa.

W sobotę 10 października do szpitala w Nysie karetka przetransportowała 61-letniego pacjenta, u którego podejrzewano zakażenie koronawirusem. Wcześniej mężczyzna był diagnozowany w Prudnickim Centrum Medycznym. Gdy jego stan się pogorszył, lekarze zdecydowali o konieczności skierowania go na oddział intensywnej terapii nyskiego szpitala. 61-letni mieszkaniec Krzyżkowic nie miał przeprowadzonego testu, ale ze względu na objawy był traktowany jako "pacjent covidowy" (jeszcze przed zgonem wynik okazał się pozytywny). 

Koronawirus w Polsce (ratownicy medyczni) Zakażony zmarł w karetce przed szpitalem. Prokuratura wszczyna śledztwo

Po przyjeździe na miejsce okazało się, że przyjęcia na SOR w Nysie są zawieszone z powodu dezynfekcji pomieszczeń po innych zakażonych pacjentach. Po godzinie oczekiwania stan pacjenta się pogorszył. Przez cały czas mężczyzna musiał być podłączony do respiratora, jednak w pewnym momencie doszło do zatrzymania krążenia. Mimo reanimacji nie udało się przywrócić jego funkcji życiowych. 

NFZ zakończył kontrolę ws. 61-pacjenta, który zmarł karetce. Karę nałożono na opolskie pogotowie

Po kilku dniach sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Nysie. Działania kontrolne szybko podjął też opolski oddział Narodowego Funduszu Zdrowia, który wezwał świadczeniodawców do złożenia stosownych wyjaśnień.

O wynikach kontroli poinformowała we wtorek 2 lutego Polska Agencja Prasowa. Opolski NFZ, jak przekazała jego rzeczniczka, zdecydował o nałożeniu kary umownej na Opolskie Centrum Ratownictwa Medycznego (OCRM). Kontrolerzy nie stwierdzili natomiast, by nieprawidłowości dopuścili się lekarze zatrudnieni w POZ i szpitalu w Nysie. 

Zobacz wideo Czy antybiotykoterapia przeszkodzi w szczepieniu? Dr Sutkowski odpowiada na pytania widzów

"W pierwszym zakresie kontrolnym dokonano oceny negatywnej na podstawie ustalenia, że działania podjęte przez dyspozytora medycznego w związku z obsługą zgłoszenia alarmowego były niewystarczające" - przekazała Barbara Pawlos, rzecznik NFZ w Opolu, cytowana przez PAP.

Podkreśliła, że kierujący akcją medyczną nie został poinformowany przez dyspozytora medycznego o braku możliwości hospitalizacji chorego w nyskim szpitalu - zarówno na oddziale zakaźnym, jak i na łóżkach respiratorowych przeznaczonych dla pacjentów z COVID-19. "W tym czasie szpital w Kędzierzynie-Koźlu dysponował wolnymi łóżkami respiratorowymi dla pacjentów z COVID-19" - dodała Pawlos. 

Jeszcze w październiku, a więc przed wynikami kontroli, dyrektor szpitala w Nysie Norbert Krajczy przyznał w rozmowie z "Wyborczą", że karetka nie powinna "w ciemno" jechać z Prudnika na SOR w Nysie. - To jest takie minimum, że gdy zespół jedzie, nawet na oddział intensywnej terapii, to oczywiście pyta, czy jest możliwość, czy jest miejsce i podaje dane pacjenta. Tego w tym przypadku nie było. Dopiero przed podjazdem, czy właściwie już przed SOR, lekarz, który miał dyżur, dowiedział się, że jest taka sytuacja i przekazał zespołowi karetki, że należy jakiś czas odczekać, bo doszło do fumigacji (odkażania) i za jakiś czas będą przyjmowani kolejni pacjenci - wyjaśniał dr Krajczy.

Więcej o: