Jak informuje portal kalisz.naszemiasto.pl, niektórym mieszkańcom Kalisza udało się zapisać na szczepienie w Jastrzębnikach, ponieważ konsultanci infolinii twierdzili, że bliżej nie ma już wolnych terminów. - Mama otrzymała wiadomość SMS z potwierdzeniem i datą szczepienia. Niedługo potem przyszła kolejna wiadomość, że termin szczepienia został anulowany - mówi portalowi mieszkaniec Kalisza.
Mężczyzna w rozmowie z placówką w Jastrzębnikach usłyszał, że szczepionki są tylko dla tamtejszych pacjentów, a mama może zapisać się na listę oczekujących. Problemem było jednak to, że nawet na liście rezerwowej, nie było ani jednego wolnego terminu. W podobnej sytuacji znalazło się jeszcze kilkoro innych seniorów z Kalisza. O wszystkim poinformowany został także Narodowy Fundusz Zdrowia. Wielkopolski oddział tej instytucji otrzymał do tej pory sześć zgłoszeń w tej sprawie.
- Po naszej interwencji podmiot zobowiązał się zaszczepić także tych pacjentów, których terminy zostały anulowane. Jego przedstawiciele mają skontaktować się telefonicznie z tymi osobami i umówić datę oraz miejsce szczepienia - zapewnia Mikołaj Woźniak z NFZ w Poznaniu.
O to, jak w ogóle doszło do tej sytuacji, zapytano Dariusza Woźniaka, który prowadzi ośrodek zdrowia w Jastrzębnikach. Mężczyzna uważa, że winę za zamieszanie ponosi Narodowy Fundusz Zdrowia. Na początku przychodnia uruchomiła wewnętrzną rejestrację dla pacjentów. Później NFZ kazał uruchomić system zewnętrzny, który miał być przeznaczony dla pacjentów rejestrujących się przez infolinię lub internet.
- Poinformowano nas, że jeżeli nie udostępnimy części terminów to, nie dostaniemy szczepionek - powiedział w rozmowie z PAP Dariusz Woźniak. W związku z tym przychodnia w Jastrzębnikach miała zapisanych po dwóch pacjentów do jednej szczepionki - jedno nazwisko zostało zapisane przez przychodnię na tzw. zeszyt, a drugie przez infolinię. Placówka zdecydowała się usunąć z kolejki seniorów z Kalisza, by w pierwszej kolejności zaszczepić pacjentów gminy, w której znajduje się przychodnia.