Jak informuje krakowska redakcja "Gazety Wyborczej", w otwartej w sobotę karczmie Góraleczka dla klientów dostępne było 120 miejsc (z ogólnej liczby 240). Zapełniły się one błyskawicznie, przez co przed lokalem (największym na całych Krupówkach) utworzyła się spora kolejka oczekujących.
Otwarcie karczmy Góraleczka w Zakopanem Fot. Marek Podmokły / Agencja Wyborcza.pl
Stanisław Gut, kierownik sali w Góraleczce, wyjaśnił, że decyzję o otwarciu restauracji podjęto przede wszystkim ze względu na los pracowników. Nie bez znaczenia była tu także kwestia pomocy ze strony instytucji państwowych - a właściwie jej braku.
"Zatrudniam prawie 40 osób, których nie chcę mieć na sumieniu. Codziennie ktoś przychodzi z płaczem, że nie ma na czynsz, na prąd, na wodę. Tymczasem, ponieważ działamy od niedawna, nie dostaliśmy żadnego wsparcia. Nie mogliśmy dłużej czekać, bo rachunki musimy płacić" - powiedział Gut cytowany przez "Gazetę Wyborczą".
Podkreślił też, że w Góraleczce obowiązuje pełny reżim sanitarny. Klientom mierzona jest temperatura i muszą oni dezynfekować dłonie, a zdjęcie maseczek (nosi je również obsługa) możliwe jest dopiero przy stoliku. Goście otrzymują też do podpisania oświadczenia o tym, że nie chorują na COVID-19 i nie są objęci kwarantanną.
"Otwieramy na siłę nasze przedsiębiorstwa tylko po to, żeby ratować własne biznesy, własne rodziny przed katastrofą. To ważny moment, bo Krupówki to serce Zakopanego, serce Podhala. Mamy nadzieję, że w ślad za tymi odważnymi ludźmi, którzy dziś, zmuszeni sytuacją, zdecydowali się na otwarcie swojego biznesu, pójdzie cała reszta" - mówił Gerard Wolski, który jest jednym z inicjatorów akcji otwierania biznesów na Podhalu. Dodał, że na rządowym wsparciu kierowanym do przedsiębiorców w czasie epidemii nie skorzystały małe firmy, tylko wielkie korporacje.
Branża gastronomiczna pozostaje zamknięta od połowy października. Od czterech miesięcy restauracje mają prawo sprzedawać posiłki tylko na wynos. Dla wielu przedsiębiorców tak długi okres bez regularnych przychodów oznacza bankructwo. W związku z tym, mimo przedłużenia obostrzeń co najmniej do 31 stycznia, część z nich zdecydowało się wznowić działalność.
Według szacunków Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej (IGGP), po 18 stycznia w całym kraju działalność wznowiło nawet 20 tys. lokali gastronomicznych.
- Nawet 20 tys. przedsiębiorców gastronomicznych wykluczonych i pominiętych w tarczach pomocowych wznowiło działalność po 18 stycznia - powiedział PAP sekretarz generalny IGGP Sławomir Grzyb. Wśród pominiętych są m.in. przedsiębiorcy, którzy założyli działalność po listopadzie 2019 roku, przez co nie mogą wykazać spadków dochodów.
W piątek 22 stycznia w programie "Graffiti" wiceminister rozwoju, pracy i technologii Olga Semeniuk mówiła natomiast, że w branży gastronomicznej w skali całego zdecydowało się otworzyć około 70-80 obiektów.