Adam Niedzielski w TVN24 pytany był o restrykcje wprowadzone przez rząd w związku z epidemią koronawirusa. Minister zdrowia przyznał, że politycy są świadomi, że obostrzenia powodują frustrację wśród przedsiębiorców, ale też dzieci czy innych grup społecznych. Dziennikarz dodał, że od ponad miesiąca średnia dzienna liczba nowych zakażeń koronawirusem z siedmiu dni jest mniejsza od 10 tysięcy. Minister zapytany został, czy w takiej sytuacji można ocenić, że sytuacja w kraju się poprawia.
- Czy panu się zdarzało pożałować przyjęcia funkcji ministra zdrowia? - dopytywał Adama Niedzielskiego prowadzący program Konrad Piasecki.
Wiele razy, panie redaktorze, wiele razy. To są momenty dotyczące pewnego negatywnego nastawienia, takiego stosunku do ministra zdrowia, pandemii, do tego jaką funkcję w rządzie ja pełnię i jakie decyzje podejmuję... To wszystko daje dużą liczbę osób, które w jawny sposób wypowiadają się wulgarnie, widać to w internecie na przykład. Miało to związek z agresywną krytyką osób niezważających na argumenty w sprawie walki z pandemią
- przyznał. Pytany, czy w związku z tym rozważa dymisję, odparł: - Absolutnie nie.
Powiedział również, że nie dziwi się, iż Łukasz Szumowski zrezygnował z tego stanowiska. - Był zmęczony, już bardzo długo pełnił tę misję, ale ja jeszcze nie jestem w tym punkcie - odpowiedział.
Minister zdrowia podkreślał, że trzeba być bardzo ostrożnym z luzowaniem wprowadzonych przez rząd obostrzeń. Dodał, że jeśli trzecia fala epidemii koronawirusa wystartowałaby z obecnego poziomu ośmiu-dziesięciu tysięcy zakażeń tygodniowo, to szczyt fali oznaczałby nawet 30 tysięcy zakażeń - czyli podobnie, jak miało to miejsce przy drugiej fali epidemii. Niedzielski odparł, że Polska nie jest zieloną wyspą, a granice dla wirusa nie są szczelne, więc rząd musi przygotować się na nadejście kolejnych wzrostów zakażeń.
- Pewnie jakbym patrzył tylko na Polskę, to odpowiedziałbym, że mamy stabilizację i względnie idziemy w kierunku raczej spokojnego scenariusza. Ale patrzę dookoła i widzę co się dzieje w krajach ościennych i tych dalszych w Europie i niestety, tutaj sygnały są zupełnie inne, więc znowu jesteśmy w sytuacji dużej niejednoznaczności, bo u nas mamy spadki, stabilną sytuację w szpitalach, natomiast poza granicami widać zaostrzenia obostrzeń, eskalację liczby zachorowań - powiedział Adam Niedzielski.
- Ci, co nadmiernie luzowali, ci, co nadmiernie się otwierali, później zbierali tego cenę. My w listopadzie zebraliśmy cenę tego, że się we wrześniu otworzyliśmy - zaznaczył. Minister dodał, że zniesienie obostrzeń przed wakacjami skutkowało "pogubieniem" i rozluźnieniem społeczeństwa, które przestało przestrzegać zasad.
Adam Niedzielski dodał, że w pierwszej kolejności rząd chce otworzyć handel. Priorytetem są także szkoły i powrót dzieci do nauki stacjonarnej. Polityk podkreślił jednak, że nie da się określić żadnego dokładnego terminu znoszenia obostrzeń. Najwcześniej można się tego spodziewać "raczej na początku lutego".