Wielka Brytania opóźni podanie drugiej dawki szczepionki. Lekarze są zszokowani decyzją

Wielka Brytania opóźni podawanie pacjentom drugiej dawki szczepionki przeciwko COVID-19. To ma przyspieszyć zaszczepienie jak największej liczby osób pierwszą dawką, by mieli już jakiś poziom ochrony. Jednak takie działanie odradza jeden z producentów, oburzeni są też lekarze pierwszego kontaktu. Teraz muszą powiadomić tysiące seniorów, że ci nie dostaną drugiej dawki w zaplanowanym terminie.
Zobacz wideo Dlaczego możemy uznać, że szczepionka na COVID-19 jest bezpieczna?

Wielka Brytania zmaga się z silnym wzrostem zachorowań na COVID-19 i nowym szczepem wirusa. Nowe zakażenia sięgają 60 tys. przypadków dziennie i ogłoszono kolejny lockdown. Jednocześnie trwa program szczepień i zastrzyki są podawane medykom oraz najbardziej narażonym w przypadku zachorowania seniorom

Pod koniec grudnia główni doradcy brytyjskiego rządu ds. zdrowia zdecydowali - po rekomendacjach ekspertów - by zmienić kalendarz szczepień i opóźnić podawanie drugiej dawki szczepionki. Miała być ona podawana po trzech tygodniach od pierwszej (w przypadku preparatu AstraZeneca - już zaakceptowanego  w Wielkiej Brytanii - po czterech tygodniach), ale uznano, że lepsze skutki przyniesie opóźnienie terminu drugiego szczepienia nawet do 12 tygodni.

Chodzi o to, by jak najszybciej podać pierwszą dawkę jak największej liczbie osób i dać im choć częściową ochronę. Zgodnie z logika tej decyzji, lepiej by 2000 osób miało 70 proc. ochrony (o takiej liczbie piszą brytyjscy eksperci), niż żeby 1000 miało 95 proc., a kolejny 1000 - 0 proc. W Polsce takie rozwiązanie też jest rozważane. Jednak działania brytyjskich władz spotkały się z krytyką - w tym od samych lekarzy.

Logistyczny koszmar dla punktów szczepień

Cytowany przez "The Guardian" prof. Azeem Majeed, pracujący jako lekarz pierwszego kontaktu, przyznał, że jest zszokowany decyzją władz. - Mamy dziesiątki tysięcy osób, które dostały pierwszy zastrzyk. To sami seniorzy i wielu z nich musi specjalnie przygotować się do przyjazdu, mieć kogoś do pomocy. Ktoś będzie musiał teraz zadzwonić do nich wszystkich i zmienić terminy ich wizyt. To stwarza wiele dodatkowej pracy - powiedział. - To jasne, że ludzie tworzący te zasady sami nie muszą ich wprowadzać w życie - dodał. Podkreślił, ze rozumie logikę działa rządu, ale jego zdaniem zmienione zasady powinny dotyczyć nowo zaszczepionych, a nie tych, którzy już mają umówioną drugą wizytę. 

Także inni lekarze, z którymi rozmawiał brytyjski dziennik, wyrazili nadzieję, że będą mogli zrealizować już umówione zastrzyki z drugą dawką i nie będą musieli zawieść tych pacjentów, którzy są szczególnie narażeni. Jeden z nich powiedział, że jeśli jego placówka będzie musiała zadzwonić od tysiąca 80-parolatków, by odwołać ich drugą wizytę, a później do tysiąca 70-parolatków w celu umówienia pierwszej, to może skończyć się zmarnowaniem dawek, gdyż zabraknie sił pracownikom, by to zrobić. Jedna lekarka wyliczyła, że dając po 5 minut na rozmowę, potrzebuje ponad 190 godzin do odwołania wizyt, "nie wspominając o złości i smutku" pacjentów, z którym musiałaby się zmierzyć. 

WHO dopuszcza opóźnienie drugiej dawki

Swoje wątpliwości co do decyzji wyrazili producenci pierwszej z zaakceptowanych szczepionek, Pfizer i BioNTech. Firmy podkreślił, że dla maksymalnej ochrony przed chorobą potrzebne są dwie dawki szczepionki i nie mają dowodów na to, jaką odporność zapewnia jedna dawka po więcej niż trzech tygodniach od podania. 

Szef grupy doradczej ds. szczepień Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Alejandro Cravioto poinformował, że w przypadku nowej szczepionki na koronawirusa firm Pfizer-BioNTech powinno przyjąć się dwie dawki preparatu w ciągu 21-28 dni.  Jednak możliwe są wyjątki. 

- Grupa przewidziała dla krajów, w których występują wyjątkowe okoliczności związane z ograniczeniem podaży szczepionki (Pfizer), możliwość opóźnienia podania drugiej dawki o kilka tygodni w celu zmaksymalizowania liczby osób korzystających z pierwszej dawki - wyjaśnił Cravioto.

Więcej o: