W opublikowanym w poniedziałek komunikacie Zespół Ekspertów ds. Bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski stwierdził m.in., że "decyzja o szczepieniu jest kwestią wyboru danej osoby dokonanym przez nią w sumieniu".
Dodano jednocześnie, iż "międzyludzka solidarność - motywowana ewangeliczną miłością bliźniego - przypomina w kontekście zagrożenia pandemią i dostępnych szczepień obowiązek troski także o drugiego człowieka - o wspólnotę ludzką".
W stanowisku zespołu poruszono także kwestie etyczne.
Wśród wielu osób moralne opory budzą również niektóre biotechnologiczne elementy produkcji szczepionek. Źródłem słusznego sprzeciwu jest wykorzystywanie w ich produkcji linii komórkowych wytworzonych z abortowanych płodów
- czytamy.
Zespół zaznaczył, że "tylko produkcja szczepionki przeciwko różyczce korzysta z komórek płodów abortowanych".
Z kolei szczepionka przeciw COVID-19 firm Pfizer/BioNTech korzystała z nich tylko na etapie początkowego testowania jej wpływu na ludzkie komórki; nie wykorzystuje ich natomiast w sensie ścisłym do produkcji szczepionki. W końcu podkreśla się też, że w samych szczepionkach nie ma płodowych komórek, lecz tylko pozbawione zjadliwości wirusy namnożone na tych komórkach
- wskazano.
21 grudnia watykańska Kongregacja Nauki Wiary uznała za "moralnie dopuszczalne" stosowanie szczepionek przeciwko koronawirusowi, które w trakcie badań i procesu produkcyjnego powstały z wykorzystaniem "linii komórkowych pozyskanych z abortowanych płodów". Kongregacja dodała również, że "odwołanie się do takich szczepionek nie oznacza formalnej współpracy przy aborcji, z której pochodzą komórki, z których zostały wyprodukowane".
Linie komórkowe pochodzą z płodów z lat 60. i 70., które były abortowane ze wskazań medycznych, prawnych lub innych. Te linie są podtrzymywane w laboratoriach do celów badawczych i produkcyjnych. Niektórzy fałszywie twierdzą, że przeprowadza się w tym celu nowe aborcje, a nie jest to prawda
- mówi w rozmowie z Gazeta.pl prof. Jacek Wysocki, pediatra, specjalista chorób zakaźnych z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, zastępca przewodniczącego Polskiego Towarzystwa Wakcynologii.
Jak dodaje, pobrane od płodów komórki wysiewa się w warunkach laboratoryjnych na specjalnych podłożach. - Następnie te komórki się mnożą. Mając kilka komórek, można uzyskać z nich setki lub tysiące - wyjaśnia.
- Linie komórkowe mogą odgrywać dwojaką rolę. Pierwsza to badanie szczepionki w procesie jej wynalezienia, sprawdzenia jej. Zanim podamy człowiekowi szczepionkę, musimy przecież zweryfikować, czy materiał mRNA wnika do ludzkiej komórki, czy pobudza syntezę białka - tłumaczy prof. Jacek Wysocki.
Druga rola linii komórkowych dotyczy już samego procesu produkcji. - Mowa o sytuacji, w której trzeba namnażać wirusa. Nie można do tego używać komórek zwierzęcych, bo zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że zawierają one wirusa, którego jeszcze nie znamy. Nie można też pobrać komórek od człowieka dorosłego, bo mogą mieć one np. mutacje nowotworowe - dodaje.
Ekspert podkreśla, że na etapie produkcji szczepionki firmy Pfizer nie wykorzystywano linii komórkowych. - Wykorzystywano je jednak na etapie wynalezienia, jeszcze przed badaniami na zwierzętach i na ludziach - precyzuje.
Nawiązując natomiast do szczepionki na różyczkę prof. Jacek Wysocki wskazuje, że w niej samej nie ma linii komórkowych. - Są one usuwane w procesie produkcji. Linii komórkowych nie można na razie niczym zastąpić. Być może ta technologia, która rozwinęła się w związku z COVID-19, w przyszłości pozwoli ominąć technologię opartą na liniach komórkowych. W produkcji szczepionek wchodzimy bowiem w nową erę - komentuje.