30 listopada premier Mateusz Morawiecki opublikował na Facebooku wpis, w którym ogłosił, że wygrywamy z epidemią koronawirusa.
"Nasz hamulec bezpieczeństwa, czyli restrykcje, przynoszą zamierzony skutek! Opinie i zalecenia ekspertów bywają bardzo niepopularne, a historia pokazuje, że często wręcz ignorowane. Za decyzjami, które podjęliśmy, stoi jednak wyłącznie troska o zdrowie i życie milionów Polaków. (...) Dane nie kłamią. Proszę spojrzeć na wykres. Wygrywamy z epidemią! Liczba zakażeń spada! Do czasu otrzymania szczepionki stosujmy to, co po prostu działa. Dystans, dezynfekcję i maseczki" - napisał szef polskiego rządu.
O komentarz do tych słów został poproszony lekarz Bartosz Fiałek, specjalista reumatolog ze szpitala w Płońsku, który pracował na SOR z pacjentami covidowymi.
- Patrząc na to, co widzę w szpitalu, nie czuję się uspokojony [przez premiera Mateusza Morawieckiego - red.]. Do szpitala nadal trafiają do nas pacjenci dodatni - zakażeni koronawirusem i chorujący na COVID-19. Nie są to liczby mniejsze, niż były np. podczas mojego pierwszego dyżuru w szpitalnym oddziale ratunkowym 31 października. To, że liczby są niższe, nie wynika z tego, że opanowujemy epidemię szalejącą w Polsce, a że zmniejszyliśmy liczbę wykonywanych testów - powiedział Fiałek w rozmowie z radiem RMF FM.
Lekarz stwierdził, że jego zdaniem "umiejętności obecnych decydentów i tworzenie strategii na walkę z koronawirusem są niewystarczające".
- W Polsce wierzymy w to, że bankier, ekonomista, rolnik będzie w stanie zaplanować świetną strategię na walkę z patogenem, czyli na wojnę biologiczną. Stąd te opóźnienia we wprowadzeniu szybkich testów antygenowych, których wiarygodność jest niemalże porównywalna z wiarygodnością testów genetycznych - ocenił Fiałek.
Reumatolog opowiadał także o próbach przekazania pacjentki zakażonej koronawirusem do szpitala tymczasowego, który powstał na Stadionie Narodowym. Na SOR-ze w Płońsku próbowali to zrobić lekarze stażyści.
- Przez 30 minut - bo o tyle ich prosiłem - siedzieliśmy, słuchaliśmy (...) de facto automatycznej sekretarki, która mówiła "proszę pozostać na linii, za chwilę telefon odpowie". Nie udało się dodzwonić, i wtórnie - nie udało się przekazać pacjentki, bo kolejny komunikat sekretarki brzmiał, że niestety, ale wystąpił błąd i nie można nawiązać połączenia - powiedział Fiałek.
Lekarz dodał, że po pewnym czasie odkrył, że numerów do Szpitala Narodowego jest więcej. - Dzwoniliśmy pod [końcówkę - red.] 26, 27, 28. Nikt nie odbierał. No, może pod 25 ktoś by odebrał - skomentował gość RMF FM.
Wpis Mateusza Morawieckiego z 30 listopada to nie pierwsza sytuacja, kiedy ogłosił on zwycięstwo nad epidemią koronawirusa. Podobne słowa padały z jego ust podczas kampanii przed wyborami prezydenckimi, kiedy zachęcał wyborców, zwłaszcza tych starszych, aby tłumnie brali udział w głosowaniu.
- Cieszę się, że coraz mniej obawiamy się tego wirusa, tej epidemii i to jest dobre podejście, bo on jest w odwrocie. Już teraz nie trzeba się jego bać. Trzeba pójść na wybory tłumnie 12 lipca - przekonywał szef rządu 1 lipca w Tomaszowie Lubelskim.