W kwietniu Ministerstwo Zdrowia zamówiło za kwotę 200 mln złotych 1241 respiratorów od firmy E&K, której właścicielem jest były handlarz bronią Andrzej Izdebski. Do dnia dzisiejszego resortowi dostarczono jedynie 200 takich urządzeń, do tego niekompletnych. Co więcej, Izdebski nie zwrócił ponad 150 mln złotych, które otrzymał od Ministerstwa Zdrowia w formie zaliczki.
Jak wynika z kontroli poselskiej przeprowadzonej w resorcie zdrowia przez posłów KO Dariusza Jońskiego i Michała Szczerbę, żaden z 200 respiratorów, które dostarczył Izdebski, nie jest w użyciu. Sprzęt ten ma znajdować się w składnicy Agencji Rezerw Materiałowych w Szepietowie i z nieznanych powodów nie jest przekazywany szpitalom.
Przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia na początku deklarowali, że respiratory dotrą do Polski. Później natomiast przekonywali, że firma E&K zwróci wszystkie środki z tytułu niewywiązania się z umowy. Jak poinformował portal tvn24.pl, dopiero na początku listopada (termin umowy upłynął 30 czerwca) resort skierował do Prokuratorii Generalnej RP wniosek o wszczęcie postępowania o zabezpieczenie i zapłatę w związku z nieuregulowaniem zaległych płatności przez firmę Izdebskiego.
Dziennikarze tvn24.pl ustalili, że 3 listopada reprezentująca Skarb Państwa Prokuratoria Generalna złożyła w Sądzie Okręgowym w Warszawie pozew w postępowaniu nakazowym o zapłatę przez Izdebskiego ponad 12 mln euro. 16 listopada sąd wydał nieprawomocny nakaz zapłaty wspomnianej kwoty. Kolejny nieprawomocny nakaz zapłaty - tym razem na kwotę 3,6 mln euro z tytułu kar umownych - sąd orzekł 26 listopada. Od obu nakazów biznesmen może się więc odwołać.
Izdebski zapytany o to, jak zamierza spłacić orzeczone przez sąd kwoty (łącznie jest to ponad 70 mln złotych), odpowiedział: "To moje zmartwienie". W zdawkowej rozmowie z tvn24.pl oświadczył też, że "proponował prokuratorii spotkanie".
Śledztwo w sprawie respiratorów prowadzi też prokuratura - na razie jest ono na etapie gromadzenia materiału dowodowego.