Diagności laboratoryjni nie wykluczają, że może być więcej zgubionych testów na koronawirusa niż przewidywane przez Ministerstwo Zdrowia 20 tysięcy. W poniedziałek okazało się, że liczba testów utrzymuje się na takim samym poziomie jak w niedzielę, ale chorych jest o połowę mniej. Pracownicy laboratoriów mówią, że już sami nie wiedzą jakie wyniki mają raportować.
Od kiedy zezwolono na stosowanie testów antygenowych, liczba testów molekularnych spadła o ponad połowę. Co więcej, na podstawie dzisiejszych regulacji prawnych nie ma obowiązku raportowania do sanepidu wyników testów antygenowych
- mówiła portalowi abcZdrowie Karolina Bukowska-Straková z Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Medycznych Laboratoriów Diagnostycznych.
Od 31 października do wykrywania koronawirusa używane są testy antygenowe. Nie należy stosować ich u osób bezobjawowych - wynik negatywny trzeba dodatkowo weryfikować metodami molekularnymi. Minął miesiąc od wprowadzenia nowych testów, a Ministerstwo Zdrowia dalej nie wydało szczegółowych zaleceń, co do ich raportowania.
Testy antygenowe są wykonywane poza laboratorium, jako tzw. badanie przyłóżkowe albo w karetkach pogotowia. Jak się okazuje, wyniki tych testów nie muszą być zgłaszane do sanepidu. Według rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie raportowania wyników badań w kierunku czynników zakaźnych nie ma podstaw do zgłaszania do sanepidu wyników testów antygenowych, ponieważ przepisy jasno wskazują, że zgłaszać należy wyłącznie wyniki badań w kierunku SARS-CoV-2, które wykonano metodą rRT-PCR
- mówiła Bukowska-Straková. W związku z zamieszaniem z procedurami w połowie listopada nagle spadła dzienna liczba wykonywanych testów.
Nie wykluczamy, że był to właśnie efekt braku wytycznych co do raportowania wyników z testów antygenowych, które zastąpiły testy molekularne. Ratownicy medyczni dostali od Ministerstwa Zdrowia wytyczne co do raportowania wyników do bazy EWP dopiero 19 listopada
- dodała.
Ekspertka tłumaczyła również, że w porównaniu do innych krajów Polska wypada fatalnie pod względem liczby zakażonych. Należy brać pod uwagę odsetek testów dodatnich, których w naszym kraju jest wiele.
Według zaleceń WHO, próg określający, że procent wyników dodatnich nie powinien wynosić powyżej 5 proc. Wskaźnik ten jest o tyle ważny, że pokazuje, jak rozpowszechniona jest infekcja oraz czy liczba wykonywanych testów nadąża za poziomem transmisji zakażeń. Jeśli wykonujemy niedostateczną liczbę testów i badamy wyłączenie osoby hospitalizowane, odsetek "trafień" będzie wysoki. Taka właśnie jest sytuacja w Polsce. Przy naszej liczbie wykonywanych testów, możemy mieć pewność, że nic nie wiemy o realnej sytuacji epidemiologicznej w kraju
- oceniła Bukowska-Straková. Powiedziała również, że pracownicy laboratoriów w całym kraju czują się wyczerpani. W laboratoriach brakuje rąk do pracy, co jest spowodowane zaniedbaniami z poprzednich lat i bardzo niską pensją.
Minister zdrowia Adam Niedzielski ma jednak inne zdanie na temat "brakujących" testów. - Dzisiejsza niska liczba to przede wszystkim jest kwestia weekendu, a wręcz niedzieli. Ja bym żadnych wniosków nie wyciągał z dzisiejszych wyników - powiedział minister.