- Tutaj jest brak jakiejkolwiek opieki. Dają wieczorem kroplówkę i zamykają oddział. W nocy nikogo tutaj nie ma. Brakuje wody i środków czystości. Jedna z kobiet krzyczała ostatnio przez pół nocy, że wody nie piła od trzech dni i wzywała pomocy. Dopiero następnego dnia przyjechali po nią ludzie ze szpitala na Dekerta i tam zabrali. Odkąd tutaj jestem, w mojej sali zmarło dwóch seniorów. Nikogo nie było, dzwoniłem po pomoc na telefon, który jest podany na sali, ale nikt go nie odbierał. Jeden z mężczyzn leżał na łóżku obok mnie przez trzy godziny. Natomiast drugi, który umarł późnym wieczorem, leżał łóżko obok przez całą noc z otwartą buzią. Dopiero rano, kiedy poszedłem do toalety, zwłoki zostały zabrane - mówił w rozmowie z portalem gorzowianin.com jeden z pacjentów szpitala zakaźnego w Gorzowie, który chce pozostać anonimowy.
Do dziennikarzy portalu gorzowianin.com zgłosili się również inni czytelnicy, którzy twierdzą, że na oddziale zakaźnym Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego przy ul. Walczaka w Gorzowie Wielkopolskim dochodzi do szeregu zaniedbań. "Według sygnałów, które do nas docierają pacjenci są na noc zostawiani sami sobie, nie są karmieni czy pojeni" - podaje gorzowianin.com.
O komentarz w sprawie rzekomych zaniedbań poproszono przedstawicieli szpitala. - Zajmujemy się wyjaśnieniem zgłoszonych przypadków. Będziemy sprawdzać, czy rzeczywiście doszło do jakichkolwiek zaniedbań. Szpital zajmie w tej sprawie oficjalne stanowisko - poinformowała portal Agnieszka Wiśniewska, rzecznik Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie.
Warto wspomnieć, że z równie trudną sytuacją borykają się pacjenci oddziału zakaźnego Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego im. Józefa Strusia w Poznaniu.
Pacjenci poznańskiego szpitala, który pełni obecnie funkcję placówki covidowej, w relacjach przesłanych redakcji "Uwagi" TVN twierdzą m.in., że "pacjenci, którzy wymiotują całą noc, leżą tak we wszystkim", "pacjenci umierają w nocy, ponieważ nie otrzymują pomocy, mimo wołania i krzyków", a "ludzie traktowani są jak przedmioty".
Jeden z pacjentów twierdzi z kolei, że przez ponad tydzień nie wykonano u niego dializy. Inni mówią, że nie są wypisywani, choć nie mają już objawów zakażenia koronawirusem.
- Tam jest za mało personelu w stosunku do potrzeb. Mamy teraz 400 pacjentów, jesteśmy w fazie największej epidemii i może zdarzają się jakieś przypadki, które nie do końca są właściwe, mogę za to przeprosić – komentował w rozmowie z "Uwagą" TVN Jędrzej Solarski, zastępca prezydenta Poznania.