Wykonane w ciągu ostatniej doby testy wykazały, że koronawirusem zakaziło się kolejnych 24 051 osób. W efekcie od początku epidemii w Polsce pozytywny wynik testu otrzymało już łącznie 665 547 osób.
Zgodnie z przekazanymi przez Ministerstwo Zdrowia informacjami, większość pacjentów, która w ciągu ostatnich 24 godzin przegrała walkę z koronawirusem, miała tzw. choroby współistniejące - takich przypadków było 331. Pozostałe 88 osób takich chorób nie miało. Piątkowy bilans sprawia, że od początku epidemii w Polsce odnotowano już 9 499 zgonów.
W czwartek premier Mateusz Morawiecki zamieścił w mediach społecznościowych nagranie, w którym powiedział, że "dane z tego tygodnia wskazują, że nie musimy wprowadzać narodowej kwarantanny". Ostrzegł jednak, że "nie możemy pozwolić sobie na swobodę". Dodał także, że "jeśli w następnych dniach uda nam się utrzymać liczbę zakażeń na podobnym poziomie, będzie to oznaczać, że wygraliśmy pierwszą bitwę z wirusem, ale przed nami jeszcze długa wojna".
Pozytywne zdanie na temat obecnej sytuacji miał również minister zdrowia Adam Niedzielski. Po środowym raporcie resortu zdrowia napisał na Twitterze, że "wyniki wskazują na stabilizację dziennej liczby zachorowań" i jest to "ważny moment w przebiegu drugiej fali pandemii".
Zdaniem dr Pawła Grzesiowskiego, obecne statystyki są efektem wprowadzonych obostrzeń. - Nie widzielibyśmy jednak takich efektów, gdybyśmy nie wprowadzili działań ograniczających mobilność i kontakty międzyludzkie, które hamują transmisję wirusa. Mówię tutaj przede wszystkim o objęciu całego kraju czerwoną strefą i zamknięciu szkół, które są wylęgarnią wirusa - powiedział.