Profesor Andrzej Fal z Kliniki Chorób Płuc i Chorób Wewnętrznych Szpitala MSWiA w Warszawie w rozmowie z TVN24 skomentował sytuację epidemiologiczną w kraju. Ekspert zauważył, że bardzo szybki przyrost liczby pacjentów zakażonych koronawirusem SARS-CoV-2 przynosi ochronie zdrowia kolejne problemy.
- Nie zapominajmy, że w Polsce rok w rok, każdego dnia od wielu lat, umiera dziennie około tysiąca osób z powodu chorób przewlekłych. Tych ludzi nie ma w tej statystyce (...). Ze względu na zwiększającą się pulę łóżek COVID mają coraz słabszy dostęp do szpitali. To też trzeba brać pod uwagę, analizując sytuację epidemiczną w Polsce i obciążenie ochrony zdrowia jako całości - podkreślił profesor Fal.
- W ciągu miesiąca liczba aktywnie chorych, a więc tych, którzy zachorowali, a jeszcze nie wyzdrowieli lub nie zmarli, wzrosła dziesięciokrotnie. W większości krajów na świecie, nawet w Europie, te wzrosty są między dwu- a sześciokrotne. To jest niebezpieczne, że my jesteśmy w tej chwili w ścisłej czołówce i europejskiej, i światowej, jeśli chodzi o liczbę nowych przypadków - podkreślił lekarz. W poniedziałek 9 listopada liczba aktywnych przypadków COVID-19 w Polsce wyniosła już liczbę 340 722.
Prof. Fal ocenił, że aktualne obostrzenia zostały wprowadzone przez rząd o kilka miesięcy za późno. Ekspert podkreślił, że już od dawna wiadomo było, że w okresie jesienno-zimowym nastąpi nawrót wysokiej liczby zakażeń. - To nie jest tak, że dzisiaj wprowadzamy decyzje, a od jutra spodziewajmy się spadku zachorowalności czy umieralności. Sama kwestia ujawnienia się choroby to jest pięć do 12 dni. Efekty, które obserwujemy to są około dwa tygodnie od kontaktu i zakażenia się przez kolejną osobę. Także dzisiaj wprowadzone restrykcje i postanowienia, jeżeli będziemy ich przestrzegać i się do nich przyłożymy, pewnie dadzą efekt za jakieś dwa tygodnie - wyjaśnił profesor.
Lekarz obawia się również tego, jak pracownicy medyczni dadzą sobie radę z epidemią koronawirusa. Prof. Andrzej Fal zaapelował do rezydentów, stażystów i studentów szóstego roku medycyny o zgłaszanie się do pomocy, ponieważ "ich ręce będą za chwilę decydujące, jeśli chodzi o wydolność pierwszej linii ochrony zdrowia".