Michał Sutkowski, rzecznik prasowy Kolegium Lekarzy Rodzinnych, odniósł się na antenie TVN24 do najnowszych danych resortu zdrowia dotyczących liczby zakażonych koronawirusem i zgonów. Minionej doby w Polsce potwierdzono 24 692 zakażeń SARS-CoV-2 oraz 373 zgony. - Jeżeli jest dużo zakażonych, to trafia na osoby słabsze, chore, starsze, z chorobami współistniejącymi. Tak się stało. Ta liczba zgonów zaczyna być niepokojąca - zaznaczył Sutkowski.
Według niego eksperci byli zgodni, że początek i połowa listopada będą najgorszym momentem pandemii. Lekarz ocenił, że to "od naszych zachowań, od naszego stosunku do pandemii. Co tu dużo mówić - od wiary w naukę zależy wszystko".
Ten tydzień moim skromnym zdaniem zadecyduje o kształcie epidemii przez najbliższe trzy miesiące aż do przełomu stycznia i lutego, gdzie możemy mieć sytuację nasilenia jeszcze infekcji z powodu grypy. Grypy będzie pewnie mniej w tym roku, ale jednak ona będzie
- powiedział.
Sutkowski zaznaczył, że potrzebna jest "rygorystyczna kontrola tych zaleceń, które już funkcjonują, czyli maseczki, dezynfekcja, dystans". Według niego nie można bagatelizować koronawirusa, ale nie można również go demonizować.
Skutkami demonizowania i przestawienia wszystkiego, jeśli chodzi o koronawirusa, będą oczywiście (…) również choroby i zgony pacjentów niecovidowych. Tutaj musimy dołożyć wszelkich starań, żeby w ramach tego co jest, robić jak najwięcej
- dodał.
Według lekarza w Polsce występuje zjawisko, które można określić "narastaniem długu zdrowotnego". Gorsza dostępność do placówek opieki zdrowotnej oraz strach przed zakażeniem powoduje, że wielu pacjentów nie ujawnia swoich dolegliwości u lekarza. Ten dług zdrowotny zaczął ujawniać się teraz, w drugiej części roku. - Dług, który jest z marca, kwietnia, maja obecnego roku. Stąd takie przyrosty zgonów - uważa Sutkowski.