Prof. Krzysztof Simon, Kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, podkreślił w programie "Fakty po Faktach", że należy stosować się do wszelkich zaleceń resortu zdrowia. Zaznaczył jednocześnie, że pierwsze efekty wprowadzanych w całej Polsce restrykcji będą widoczne dopiero za tydzień lub dwa tygodnie.
We wtorek (3 listopada) resort zdrowia poinformował o 19 364 nowych przypadkach zakażeń koronawirusem oraz 127 zgonach. To mniejsza liczba nowych przypadków w porównaniu do końcówki minionego tygodnia, kiedy liczba zakażeń przekroczyła 20 tys.
Prof. Krzysztof Simon studzi jednak entuzjazm i zaznacza, że "te pierwsze pojedyncze spadki czy spłaszczanie o niczym nie świadczą". Według niego epidemia koronawirusa jest poza wszelką kontrolą, a lawinowo rosnąca liczba nowych infekcji "to zaniedbania całego okresu wakacyjnego i to ze strony władz i ze strony społeczeństwa, które w części w ogóle nie przestrzegało tych zaleceń".
Ministerstwo Zdrowia poinformowało również, że w całej Polsce zajętych jest 1 550 z 1 979 respiratorów. Oznacza to, że zajętych jest już 78 proc. dostępnych respiratorów. Prof. Simon podkreślił, że niedostateczna ilość sprzętu może prowadzić do dramatycznych decyzji.
- Ja już podejmowałem na oddziale decyzje, że tę osobę kieruję na respirator, a tę niestety z powodu wielochorobowości i żadnej szansy przetrwania na respiratorze nie kieruję - powiedział, dodając, że sprzęt można zawsze dokupić, ale problemem jest również brak personelu, który mógłby go obsługiwać.
Prof. Simon podkreślił, że respiratory na Dolnym Śląsku działają "na zasadzie podmiany". - Ktoś umrze, następna osoba wchodzi. Albo najlepiej, jak ktoś wyzdrowieje, co zdarza się oczywiście, ale wcale nie tak często, jakby się wydawało - powiedział.
Prof. Krzysztof Simo odniósł się również do elementów ogłoszonej na wtorkowej (3 listopada) konferencji prasowej nowej strategii walki z COVID-19. Wśród założeń nowej strategii znajdują się taki rozwiązania jak likwidacja kwarantanny dla personelu medycznego, zwiększenie bazy izolatoriów, powszechne badania antygenowe oraz wyposażenie części pacjentów przybywających w domach w pulsoksymetry.
Według Simona pulsometr to "proste i prymitywne" urządzenie, które mierzy puls i oksygenację krwi. Dodaje, że pulsoksymetry kosztują niewiele i każdy powinien je mieć w okresie epidemii.
- Jeśli chodzi o kwarantannę, to jestem jednym z opiniujących skrócenie kwarantanny w stosunku do zaleceń WHO do tych 10 dni, ale dalej nie można tego skracać. Po tym okresie szansa na rozwój choroby jest śladowa albo minimalna. Szczególnie to dotyczy służby zdrowia, która musi pracować. Ochrona zdrowia nie tylko przebywa na kwarantannie, ale coraz częściej się zakaża - podkreślił Simon.