Kierownik Centrum Terapii Pozaustrojowych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie w rozmowie w RMF FM przyznał, że system opieki zdrowotnej w Polsce już jest przeciążony. Doktor Konstanty Szułdrzyński ma jednak nadzieję, że szpitale tymczasowe pomogą odciążyć przepełnione placówki covidowe i przepracowanych pracowników medycznych.
- Stajemy się nie tylko drugą Lombardią. Podobne problemy mają miejsce w Wielkiej Brytanii. Można jednak powiedzieć, że to przeciążenie już nastąpiło. Skoro czas oczekiwania na przyjazd karetki pogotowia do domu wynosi kilka godzin zamiast kilkunastu minut, jeśli przed Szpitalnymi Oddziałami Ratunkowymi tworzą się kolejki karetek, w których pacjenci oczekują po kilka, a czasem nawet kilkanaście godzin i są odsyłani od jednego szpitala do drugiego, to ten system już jest przeciążony - powiedział ekspert. Według doktora o jakości działania opieki zdrowotnej świadczy nie tylko sposób opieki nad pacjentami z COVID-19, ale przede wszystkim leczenia zawałów serca, nowotworów czy przewlekłych chorób płuc.
- Jeśli teraz nie jesteśmy w stanie zapewnić pacjentom takiej samej jakości opieki, jaka była wcześniej to oznacza, że ten system nie działa dobrze. Nie działa dobrze, bo już wcześniej nie miał rezerw. Przecież czas oczekiwania na wiele rutynowych zabiegów wynosił niejednokrotnie po kilka miesięcy, a czasem nawet kilka lat. Nie mieliśmy tych rezerw już dużo wcześniej (...). Od 25 lat odbijamy się od ściany do ściany, żadnego sensownego kierunku w tym nie widać. I niestety teraz za to płacimy - zauważył doktor Szułdrzyński.
Lekarz przyznał też, że ma żal o małą zdolność testowania w Polsce. Według niego nie pozwala to wiarygodnie oszacować nie tyle wszystkich, ile znaczącej części zakażeń. - Jeśli wiemy, że we Włoszech wykonuje się około 200 tysięcy testów dziennie, czasem więcej, a Włosi mają o 50 proc. większą liczbę ludności niż my, to w Polsce powinno się wykonywać 120-150 tysięcy testów dziennie - wyjaśnił.
Dalej lekarz został zapytany o to, jak wygląda sytuacja w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Ekspert przyznał, że mimo nowoczesnego wyposażenia to nie budynek czy sprzęt leczą pacjentów, a personel medyczny. - Jeśli ci ludzie są zmęczeni i zaczyna ich brakować, bo część z nich jest chorych, to mamy wówczas problem. Tak jest trochę u nas w tej chwili. Kilkadziesiąt pielęgniarek jest albo w trakcie choroby, albo na kwarantannie, albo tuż po przebyciu choroby i mocno osłabionych - przyznał.
Na koniec doktor Szułdrzyński został poproszony o jego przewidywania na temat dalszego rozwoju epidemii koronawirusa w Polsce. - To, co mogą powiedzieć na pewno na temat najbliższych dwóch tygodni, to że będzie padał deszcz. Bo tak jest w listopadzie. Natomiast jeśli chodzi o koronawirusa to bardzo trudno wyrokować (...). Wydaje się, że ta liczba przypadków może narastać jeszcze przez dobrych kilka miesięcy. Nie zdziwiłbym się, gdybyśmy sobie jako tako z tym poradzili dopiero w styczniu czy lutym - podsumował.