Lekarzu, pielęgniarko, ratowniku medyczny, diagnosto, pracowniku sanepidu, pracowniku ochrony zdrowia, farmaceuto - napisz do nas na adres: redakcjagazetapl@agora.pl. Pokaż nam, jak wygląda Wasza codzienna praca, podziel się z nami swoją perspektywą. Oddajemy Wam nasze łamy, bo to jest dziś nasza misja. Nie jesteśmy w stanie pojechać na front wojny z wirusem i relacjonować, jak wygląda walka z pandemią. Byłoby to nieodpowiedzialne i niebezpieczne. Wysyłajcie do nas nagrania, zdjęcia, informacje, raporty z codziennej walki z COVID-19. Tylko Wy możecie pokazać, jak podstępny jest koronawirus. Tylko Wy możecie nam wskazać, jak możemy Was teraz wesprzeć.
O zaangażowaniu, warunkach i konsekwencjach swojej pracy przy pacjentach w czasie pandemii opowiedziała nam lekarka:
Siedząc ponownie na autokwarantannie bez bliskich, rozmawiając z małym synkiem przez telefon, płakać mi się chce, czytając o braku zaangażowania! Kolejny raz muszę ograniczyć swoje życie, bo od początku pandemii pracuję jako lekarz, dzień w dzień narażając się na zakażenia, które są absolutnie niemożliwe do uniknięcia. Każdy z nas aktywnych zawodowo jest bohaterem i szkoda, że nie widzą tego politycy, bezpieczni przed ekranem zdalnej pracy!
Napisała do nas także opiekunka medyczna, która pracuje w szpitalu od sześciu lat. W dobie koronawirusa jej praca stała się znacznie cięższa. To właśnie opiekunowie pozostają w stałym kontakcie z pacjentami. Tak opisała nam swój dzień:
Rano dyżur rozpoczynam od toalety każdego pacjenta, nawilżania powłok skórnych, zmiana bielizny osobistej i pościelowej, zmiana pampersów, następnie jest karmienie pacjentów, niektórych przez peg, potem kąpiele pacjentów, w międzyczasie dowożenie pacjentów na badania, następnie karmienie obiadem, po obiedzie znowu zmiana pampersów, często jeszcze nie możemy skończyć. A już jest kolacja. Po kolacji wymiana worków na mocz. Nadmieniam, że to wszystko robimy same bez udziału pielęgniarki. I niech mi ktoś powie, kto jest przy pacjencie. Nasza praca jest prawie niewolnicza za najniższą krajową. Większość z nas zastanawia się nad zmianą zawodu. Jesteśmy u kresu sił. Nadmienię, że te czynności wykonują dwie opiekunki na 50 pacjentów. Jest nam niezmiernie przykro, kiedy jesteśmy pomijane przy wynagradzaniu. U mnie wszyscy pacjenci są covidowi.
W dobie pandemii narastają w nas lęki i nasilają się stany depresyjne. Pacjentów z problemami psychicznymi wcale nie ubywa, a zmiany w szkołach oddziałują negatywnie na młodzież. Psycholożka szkolna, która do nas napisała, zwróciła uwagę na to, że kondycja psychiczna i samopoczucie są całkowicie pomijane. Zauważyła także brak poszanowania dla funkcji psychologa w szkole oraz braki kadrowe w placówkach.
Jestem nauczycielem, psychologiem w szkole ponadpodstawowej. Mam naprawdę dużo pracy... dużo młodzieży potrzebuje wsparcia, niektórzy chorowali już przed Covidem na depresję i lęki. Pracuję w Warszawie, dojeżdżam do szkół komunikacją miejską, pan Dyrektor mimo zdalnego nauczania oczekuje ode mnie pracy z budynku szkoły....narażając nas - nauczycieli na zdrowie. Pytam - kto będzie pomagał tym dzieciom? Jeśli one teraz fizycznie i tak nie mogą przyjść do mojego gabinetu. Obecnie nauczyciele pracują zazwyczaj w dwóch szkołach, by jakoś się utrzymać i mieszają się ze sobą. Dlaczego w mediach w ogóle o tym się nie mówi?
Dlaczego nie było mowy o Światowym Dniu Zdrowia Psychicznego? Dlaczego nikt nie dba o to, żeby dofinansować zawód psychologa w szkole? Brakuje specjalistów... brakuje już siły i zwyczajnego zrozumienia naszej i tak trudnej sytuacji. Jesteśmy traktowani w szkole jako osoby do wszystkiego, dyżury, zastępstwa... Lub jako wróżbici - jeśli nic już nie pomaga, to do psychologa. Bardzo trudno pracować w takiej absurdalnej rzeczywistości. Gdy tym bardziej teraz powinno się docenić i dbać o ten aspekt - o zdrowie psychiczne.