W Gazeta.pl oddajemy nasze łamy pracownikom ochrony zdrowia - to Wy możecie najlepiej opisać, jakie są realia, wyzwania i potrzeby w czasie przybierającej na sile epidemii i jak możemy się wspierać. Tylko dziś otrzymaliśmy kilka wiadomości od opiekunów medycznych. Trzeba pamiętać, że na pierwszej linii walki z epidemią są - oprócz lekarzy i ratowników - także inny pracownicy ochrony zdrowia, w tym opiekuni.
Pani Sylwia pisze, że pracuje w szpitalu od sześciu lat. "Rano dyżur rozpoczynam od toalety każdego pacjenta, nawilżania powłok skórnych, zmiana bielizny osobistej i pościelowej, zmiana pampersów, następnie karmienie pacjentów, kąpiele, w międzyczasie dowożenie pacjentów na badania, następnie obiad, po obiedzie znowu zmiana pampersów, często jeszcze nie możemy skończyć, a już jest kolacja" - opisuje i dodaje, że razem z jeszcze jedną opiekunką odpowiadają za 50 pacjentów.
W gorzkich słowach pani Sylwia pisze, że "prawnie niewolniczą pracę wykonują za najniższą krajową". "Jest nam niezmiernie przykro kiedy jesteśmy pomijane przy wynagradzaniu. U mnie wszyscy pacjenci są covidowi" - pisze. Wg różnych źródeł średnie wynagrodzenie opiekunów medycznych to 2400-2600 zł brutto.
Pani Joanna pisze, że ma wykształcenie opiekuna medycznego, ale obecnie pracuje jako opiekunka środowiskowa w Ośrodku Pomocy Społecznej.
Pracujemy od początku pandemii normalnie. Dojeżdżamy komunikacją (w moim przypadku jest to zatłoczony pociąg), po mieście przemieszczamy się autobusami wielokrotnie między adresami podopiecznych. Robimy zakupy w dyskontach, sklepach osiedlowych, aptekach. Wydzwaniamy do przychodni (czasem po powrocie z pracy bo między 8 a 16 jest to niewykonalne)
- opisuje. "Jesteśmy wyznaczeni do ochrony seniorów, ale trudno tę pracę wykonywać nie narażając się na obciążenia zdrowotne i psychiczne. Dużo się od nas wymaga, ale nikt nie myśli o tym, żeby nam pracę ułatwić" - pisze. Zwraca uwagę, że jest też zirytowana brakiem zwolnienia z "godzin dla seniora" i pisze, że została wyproszona z poczty kilka minut po godzinie 10, choć wysłała list dla podopiecznej. Innym ułatwieniem - pisze - byłby kontakt w sprawie recept, skierowań itd. za pośrednictwem maila czy SMS, zamiast przeciążonych linii telefonicznych. Podkreślą, że mimo problemów lubi swoją pracę i daje ona dużo radości.
"To my opiekunowie jesteśmy na pierwszej linii frontu w walce z covid" - pisze z kolei opiekunka pracująca w szpitalu na oddziale wewnętrznym w Łodzi.
To my codziennie dzień i noc stoimy przy pacjencie, myjemy w łóżku, zmieniamy pościel, karmimy, podajemy leki, trzymamy za rękę, pocieszamy. Ale nie tylko jesteśmy od "dup" jak często się słyszy. To my oglądamy rany, decydujemy jaki plaster, jaką maść, jaki opatrunek. To nas lekarze pytają czy rana jest do opracowania chirurgicznego. To my jesteśmy pierwsi przy reanimacji i przy ostatnim oddechu. (...) To my zamykamy im oczy i zapinamy worek
- pisze. Zwraca uwagę, że pielęgniarki i pielęgniarze są "zawaleni papierkową robotą" i nie są w stanie robić tego wszystkiego razem z opiekunami. "Nie dlatego że nie chcą, fizyczne nie są w stanie. Muszą wypełnić dokumentację, naszykować leki, zabiegi i mnóstwo innych rzeczy. Pomagamy sobie na wzajem" - pisze.
Opiekunka opisuje, że w swojej pracy nie tylko zapewnia codzienną opiekę pacjentom, ale też pociesza, trzyma za rękę, a czasem jest ostatnią osobą, jaką umierający pacjent widzi przed śmiercią.
"Jesteśmy tam z nimi do końca, boimy się ale stoimy dzielnie na swoim stanowisku. Wykonujemy swoją pracę w 100 procent a nawet więcej, często za mniej niż najniższą krajową, nie doceniani, nie zauważani. Cisi bohaterowie w walce. Zostawieni sami sobie" - pisze.