Lekarzu, pielęgniarko, ratowniku medyczny, diagnosto, pracowniku sanepidu, pracowniku ochrony zdrowia, farmaceuto - napisz do nas na adres: redakcjagazetapl@agora.pl. Pokaż nam, jak wygląda Wasza codzienna praca, podziel się z nami swoją perspektywą. Oddajemy Wam nasze łamy, bo to jest dziś nasza misja. Nie jesteśmy w stanie pojechać na front wojny z wirusem i relacjonować, jak wygląda walka z pandemią. Byłoby to nieodpowiedzialne i niebezpieczne. Wysyłajcie do nas nagrania, zdjęcia, informacje, raporty z codziennej walki z COVID-19. Tylko Wy możecie pokazać, jak podstępny jest koronawirus. Tylko Wy możecie nam wskazać, jak możemy Was teraz wesprzeć.
W poniedziałek decyzją Wojewody do pracy w niedalekim szpitalu jednoimiennym oddelegowano jedną z naszych młodszych koleżanek. To pokłosie przybierającej ekstremalnie na sile i wysokości fali zakażonych "koroną". Siłą rzeczy dziesięć razy więcej zakażonych niż wcześniej to odpowiednio więcej chorych na COVID wymagających hospitalizacji.
Wysoka fala o charakterze wodnym cieszy przeważnie wytrawnych surferów. Personel medyczny to nie surferzy, "druga fala" ich nie cieszy. Dobrze, że mamy, póki co odpowiednią ilość "przeciwwirusowych" strojów na zmianę.
We wtorek nadal przytrafiają się nowi objawowi pacjenci z COVID-19 kierowani do szpitala z różnych powodów (gorączka i duszność, ale też bóle brzucha i wymioty). Znalezienie dla nich ostatniego wolnego miejsca w szpitalu zakaźnym w naszym województwie jest możliwe dzięki dotychczasowej życzliwej współpracy personelu medycznego.
Podobno lekarze i pielęgniarki ociągają się ze stawieniem do pomocy w oddziałach jednoimiennych mimo skierowań od Wojewody. Nasza koleżanka stawiła się, kolega, również bezdzietny, czeka w razie czego w odwodzie. Część z nas na kwarantannach. Kto ma skutecznie diagnozować i leczyć chorych bez COVID, skoro w pełnym składzie pracowaliśmy pełną parą i nikt się nie nudził w pracy, a pacjentów mieliśmy ciągle pod dostatkiem?
Pan Maciej Archiwum prywatne
W czwartek na dyżurze był relatywny spokój, u żadnego z nowo przyjętych chorych (głównie kardiologiczni) nie stwierdzono zakażenia SARS-CoV2. Ale i tak od noszenia maseczek przez prawie 24h zrobiło mi się paskudne zapalenie skóry twarzy. Dobrze, że wykład na stronę kardiologów interwencyjnych zdążyłem nagrać dzień wcześniej. W mediach burza po wypowiedzi p. Sasina. Otrzymałem zaproszenie do napisania kilku słów o walce z pandemią na pierwszej linii frontu.
W piątek pierwsza linia frontu zbliżyła się wielkimi krokami – w pobliskim szpitalu utworzono oddział "covidowy", nasz szpital uniwersytecki w następnej kolejności. W przychodni specjalistycznej pracujemy cały czas w miarę normalnie, oczywiście w maseczkach, przyłbicach, fartuchach i rękawiczkach. Przez pół roku nikt z naszych pracowników nie musiał być poddany kwarantannie z powodu bezpośredniego kontaktu z chorym na COVID-19 w trakcie przyjęć. Oczywiście tam, gdzie było to możliwe i nie była to wizyta pierwszorazowa oraz niewymagająca bezpośredniego kontaktu przy badaniu diagnostycznym, robiliśmy teleporady.
W niedzielę na dyżurze dowiedziałem się, że od środy decyzją Wojewody w miejscu Kliniki ma powstać 27-łóżkowy oddział dla chorych z COVID. Ale kto ma w nim pracować? Nasz zespół ma dalej leczyć chorych internistyczno-kardiologicznych tylko w innej części szpitala.
Zakładam elegancki kombinezon oraz resztę wymaganego procedurami stroju i ruszam na izolatkę do miłej 81-letniej pacjentki z potwierdzonym zakażeniem SARS-CoV-2. Pocieszam ją, że będzie dobrze, mimo że ma sporo chorób współistniejących. Zostaje pod moją opieką w Klinice, bo w trzech najbliższych szpitalach (w tym w koordynującym jednoimiennym) nie ma żadnego miejsca dla mojej pacjentki. Ile dzisiaj podawali na twitterze MZ gov? 62 proc. zajętych łóżek? Dobrze, że nie mam twittera, insta i innych takich, ale dobrze, że nasze ministerstwa mają, bo przynajmniej idzie jasny przekaz do „milionów followersów” – jest i będzie dobrze, wszystkiego mamy na co najmniej tydzień w zapasie!! :)