W pandemii "ludzie zaczęli przychodzić do aptek po porady, farmaceuta stał się najłatwiej dostępny"

"Wszyscy w służbie zdrowia uczyli się funkcjonować w nowych realiach" - w liście do Gazeta.pl pracownik jednej z aptek opisuje, jak wygląda ich rzeczywistość w czasie epidemii. Farmaceuta zwraca uwagę, że wraz z ograniczeniem dostępu do lekarzy pacjenci zaczęli chodzić do aptek z prośbami o porady.
Zobacz wideo Czy kolejny lockdown jest konieczny?

Epidemia koronawirusa odbija się nie tylko na osobach zakażonych koronawirusem, ale też cierpiących na wszelkie inne schorzenia czy potrzebujących porady lekarskiej. Kontakt z lekarzami czy wykonanie nawet rutynowych badań bywa utrudnione. W tych warunkach pacjenci nieraz próbują uzyskać porady w... aptekach - pisze pracownik jednej w odpowiedzi na akcję Gazeta.pl.

"Jestem farmaceutą, który pracuje w zawodzie już prawie kilkanaście lat. W połowie marca 2020, kiedy lockdown stawał się coraz bardziej realny ludzie gremialnie ruszyli do aptek po leki - zarówno te, które brali przewlekle, jak i te mające zwiększyć ich odporność. Fala wezbrała jeszcze bardziej jak lockdown nastał i utrudniony został dostęp do przychodni POZ" - pisze nasz czytelnik i zauważa:

Wszyscy w służbie zdrowia uczyli się funkcjonować w nowych realiach. Ludzie zaczęli przychodzić do aptek po porady, bo de facto farmaceuta stał się najłatwiej dostępnym pracownikiem służby zdrowia, podobnie jak apteka, która w myśl prawa jest również placówką służby zdrowia

60 mln płynu dezynfekującego na aptekę

Farmaceuta opisuje, jak od początku apteki mierzyły się z brakami: rękawiczek, maseczek oraz płynów do dezynfekcji. Chcieli ich klienci, ale potrzebowali też sami pracownicy aptek, a także dla nich brakowało. 

"Kiedyś w aptekach były szyby chroniące farmaceutę, jednak wraz z ekspansją sieci i pomysłami od 'speców od marketingu' nastąpiło tak zwane otwarcie na pacjenta i szyby wraz z ich ochronną funkcją - zniknęły" - przypomina. Tymczasem wraz z początkiem epidemii koronawirusa "zniknęli krążący po aptekach" marketingowcy, a farmaceuci "zostali pozostawieni sami sobie". Trzeba było prowizorycznych działań, tymczasowych barier z folii malarskiej. 

Kiedy sprawa płynów do dezynfekcji była bardziej niż nagląca (a ciągle nie można było ich dostać), ministerstwo zdrowia zapewniło przychodniom opakowania 5 litrowe, natomiast apteki dostały 2 buteleczki po 30 mililitrów... Na szczęście nasz samorząd zawodowy zareagował na tyle stanowczo, że apteki, do których może wejść każdy z ulicy, dostały również po 5 litrów płynu dezynfekującego

- opisuje. 

Gdzie są szczepionki?

Farmaceuta zwraca też uwagę na brak szczepionek na grypę. "Miały być: na początku września (owszem były - 2 sztuki), w połowie września, na początku października (przyszła 1 sztuka), w połowie października..." - pisze pracownik apteki. 

Teraz już słyszę o połowie listopada. Ludzie biegają od apteki do apteki. Ostatnio przyszła pacjentka, która była spanikowana, że nie może dostać nigdzie szczepionki na grypę, bo szczepi się co roku, a jest w grupie ryzyka. Rok temu szczepionki w tym czasie były normalnie dostępne. Zakładając, że zostało złożone zapotrzebowanie dla naszego kraju na tym samym poziomie co rok temu, dlaczego do aptek trafiają jedynie pojedyncze sztuki, podczas gdy rok temu było ich znacznie więcej?

-  pyta.

Lekarzu, pielęgniarko, ratowniku medyczny, diagnosto, pracowniku sanepidu, pracowniku ochrony zdrowia - napisz do nas na adres: redakcjagazetapl@agora.pl. Pokaż nam, jak wygląda Wasza codzienna praca, podziel się z nami swoją perspektywą. Oddajemy Wam nasze łamy, bo to jest dziś nasza misja. Nie jesteśmy w stanie pojechać na front wojny z wirusem i relacjonować, jak wygląda walka z pandemią. Byłoby to nieodpowiedzialne i niebezpieczne. Wysyłajcie do nas nagrania, zdjęcia, informacje, raporty z codziennej walki z COVID-19. Tylko Wy możecie pokazać, jak podstępny jest koronawirus. Tylko Wy możecie nam wskazać, jak możemy Was teraz wesprzeć.

Więcej o: