Koronawirus w Polsce. Sasin zaatakował lekarzy. Jeden z nich pokazał zdjęcie. "To jest moje śniadanie"

Jacek Sasin stwierdził, że jednym z problemów w walce z epidemią koronawirusa jest brak zaangażowania części personelu medycznego. Na słowa polityka zareagowali lekarze, w tym Aleksander Biesiada, który wieczorem wrzucił zdjęcie swojego nienaruszonego śniadania. Wicepremier odpowiedział mu, że Polacy są wdzięczni za takie zaangażowanie.

Jacek Sasin w wywiadzie dla Programu Pierwszego Polskiego Radia zarzucił lekarzom i pracownikom ochrony zdrowia, że brakuje im zaangażowania w walce z epidemią koronawirusa. - Oczywiście występują problemy, tym problemem jest chociażby zaangażowanie personelu medycznego, lekarzy. Niestety występuje taki problem jak brak woli części środowiska lekarskiego - chcę to podkreślić wyraźnie, części. Oczywiście bardzo wielu lekarzy, pielęgniarek, personelu medycznego z wielkim poświęceniem wykonuje swoje obowiązki, ale część tych obowiązków wykonywać nie chce - powiedział dokładnie polityk.

Zobacz wideo Czy dojdzie do załamania systemu ochrony zdrowia? „Ogniskowo ono już występuje”

Lekarze krytykują słowa Jacka Sasina. Wicepremier uważa, że "nie można zamykać oczu na twarde dane"

Słowa wicepremiera zostały skrytykowane przez środowisko medyczne, które domaga się od Jacka Sasina przeprosin. Lekarz Bartosz Fiałek w rozmowie z Polsat News przyznał, że jako lekarzowi i człowiekowi, który poświęca się, by ratować życie pacjentów, jest mu zwyczajnie przykro. W sprawie wypowiedzieli się także inni medycy.

"Jest 17:51. To jest moje śniadanie. Tak w kontekście mojego zaangażowania i dzisiejszej wypowiedzi Pana Ministra Jacka Sasina" - napisał Aleksander Biesiada, który wrzucił na Twittera zdjęcie niezjedzonego śniadania. Pod wpisem lekarza pojawił się także komentarz wicepremiera:

Widać, że traktuje Pan swój zawód w kategorii misji. Powtórzę - wielki szacunek dla lekarzy za poświęcenie w walce z COVID-19. Jako Polacy jesteśmy ogromnie wdzięczni za takie zaangażowanie. Jednak nie można przy tym zamykać oczu na twarde dane - np. woj. opolskie, gdzie ~95 proc. lekarzy NIE stawia się na wezwanie wojewody do walki z epidemią (niestety, nie jest to wyjątek w skali kraju). Czy mamy udawać, że jest to w porządku względem pacjentów i tej części medyków, która heroicznie walczy z koronawirusem?

- napisał w odpowiedzi Jacek Sasin, powołując się na ustalenia PAP.

Zgodnie z ustawą o chorobach zakaźnych m.in. minister zdrowia może wyznaczyć personel medyczny, ale też inne osoby do zadań w zwalczaniu epidemii na terenie Polski. Decyzje o skierowaniu do pracy wydawane są przez również przez wojewodów i mogą obowiązywać nawet do trzech miesięcy. W kwietniu pojawiały się informacje, że niektórzy lekarze odmawiają stawienia się na te wezwania. Zgodnie z art. 47 odmówić mogą m.in. osoby, które ze względu na swój wiek są bardziej narażone na zakażenie koronawirusem lub te, które wychowują dzieci i nie mogą zostawić ich bez opieki na czas sprawowania tych obowiązków. Wezwania wysyłane do medyków przez wojewodów często nie były weryfikowane i otrzymywały je osoby, które nie musiały stawiać się na wezwanie. Mimo tego lekarze ci spotkali się z karami finansowymi w wysokości pięciu tys. złotych.

Więcej o: