Z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wynika, że od początku 2020 roku w Polsce na grypę zmarły 62 osoby. W tym czasie wywoływana przez koronawirusa choroba COVID-19 wywołała śmierć 3101 osób (stan na 14 października rano). Choć o zakażeniu SARS-CoV-2 nie wiemy jeszcze wszystkiego, lekarze nie pozostawiają wątpliwości - koronawirusa nie można porównywać do grypy, bo nie tylko nie ma na niego jeszcze szczepionki, lecz także wywołuje on groźniejsze powikłania.
Lekarze epidemiolodzy w programie "Czarno na białym" w TVN 24 wyjaśniali główne różnice między koronawirusem a grypą, które - jak wskazali - są znaczące. Wyższy jest m.in. współczynnik reprodukcji wirusa - jedna osoba z koronawirusem zakaża średnio 2,2 osoby, a osoba, która choruje na grypę, 1,3 osoby. - Koronawirus jest przede wszystkim dużo bardziej zakaźny - powiedział w rozmowie z TVN 24 immunolog z WUM, Wojciech Feleszko. I dodał, że ryzyko jest tym większe, że w przypadku COVID-19 zakażają też osoby bezobjawowe, a w przypadku grypy - głównie ci, którzy mają widoczne objawy. Dodatkowo zakażenie grypą objawy daje szybciej - zwykle od dnia do czterech dni od zakażenia (koronawirus może dawać objawy nawet po dwóch tygodniach, choć zwykle mówi się o okresie od pięciu do siedmiu dni).
Przejście obu chorób może wiązać się z trwałymi powikłaniami, ale w przypadku koronawirusa te powikłania częściej mogą kończyć się śmiercią, a dodatkowo są mniej "przewidywalne". Epidemiolożka i wiceprezeska Sekcji Kontroli Zakażeń Europejskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego w "Czarno na białym" wskazała, że COVID-19 wywołuje m.in. "stan zapalny naczyń, tętnic i żył", co może być powodem nagłego pogorszenia się stanu zdrowia chorych.
To powoduje powstawanie zakrzepów w głównych naczyniach, co wiąże się z powstawaniem również udarów mózgu i to u osób, które nie miały żadnych schorzeń predysponujących przed zachorowaniem
- przyznała w TVN 24 i dodała, że "to sytuacja, której w grypie absolutnie nie obserwujemy".