W przeciągu ostatnich tygodni doszło do nagłego wzrostu zakażeń koronawirusem. Premier Mateusz Morawiecki zadecydował o wprowadzeniu żółtej strefy na terenie całego kraju. Powracają dyskusje na temat celowości regionalizacji obostrzeń oraz wprowadzenia całkowitego lockdownu. Wśród zwolenników zamrożenia życia społecznego znalazł się dr Paweł Grzesiowski. W rozmowie z portalem wp.pl powiedział, jednak, że lockdown powinien być wprowadzany punktowo tylko w tych powiatach, gdzie jest wysoka liczba zakażeń.
Na pytanie, czy drugi lockdown będzie konieczny, Grzesiowski odpowiedział, że wołałby go uniknąć. - W tej pandemii niczego nie można powiedzieć na pewno. Nie powiem, że drugiego lockdownu nie będzie. Wolałbym, żeby go nie było, ponieważ nie jest on w tej chwili uzasadniony. Jeżeli mamy ogromne różnice regionalne i mamy pięć województw, gdzie dominują zakażenia, to po co robić lockdown w województwach, gdzie tych zakażeń nie ma? - tłumaczy Grzesiowski.
Dopytywany o to, czy restrykcje powinny być bardziej surowe, Grzesiowski odpowiedział, że w "czerwonych strefach powinniśmy mieć swoistego rodzaju lockdown".
Lekarz dodaje, że wirus przynosi się w miejscach zamkniętych, źle wentylowanych i zatłoczonych, dlatego zmiany w czerwonych strefach powinny dotyczyć szkół oraz gastronomii.
- Na pewno powinniśmy przechodzić na naukę zdalną, ponieważ dzieci stanowią nieokiełznaną grupę wektorów wirusa. Nie jesteśmy w stanie spowodować, żeby w szkole dzieci miały cały czas maseczki, żeby się nie kontaktowały ze sobą, żeby zachowały dystans. Tego się nie da zrobić. (...) I niestety to są prawdziwe miejsca przenoszenia wirusa w tej chwili, od których nie powinniśmy odciągać uwagi na rzecz ulicy, parków, czy bulwarów - powiedział dr Grzesiowski.