W Polsce w ciągu doby zarejestrowano 5 300 nowych zakażeń koronawirusem - poinformowało Ministerstwo Zdrowia. To najwięcej od początku pandemii. To kolejny rekord, a wraz ze wzrostem liczby chorych rośnie liczba zajętych łóżek szpitalnych i respiratorów. Tymczasem w sobotę w miastach Polski odbyły się protesty osób, które "nie wierzą" w epidemię i sprzeciwiają się obostrzeniom.
Protesty odbyły się m.in. w Warszawie na Placu Zamkowym i okolicy ratusza, we Wrocławiu i Lublinie, a także w mniejszych miastach, min. w Wejherowie i Koszalinie. Pojawiły się hasła o "plandemii", nawiązując do tytułu filmu przedstawiającego teorie spiskowe na temat koronawirusa. Uczestnicy twierdzą też, że w mediach nie jest pokazywana prawda o koronawirusie, zaś nakaz noszenia maseczki "uderza w ich wolność". W protestach uczestniczyli też tzw. antyszczepionkowcy, czyli przeciwnicy szczepień ochronnych.
Uczestnicy demonstracji nie przestrzegali obowiązujących od soboty zasad zakrywania nosa i ust w przestrzeni publicznej, a niektórzy kpili z nakazu np. zakładając na twarz bieliznę. Policja odtwarzała z radiowozów komunikat przypominający o obostrzeniach i obowiązku noszenia maseczki.
Na demonstracji w Warszawie był poseł Konfederacji Grzegorz Braun. Jak podaje Polsat News, przemawiał on do zgromadzonych i mówił m.in. o tym, że obostrzenia wprowadzone przez rząd są "bezprawne". Twierdził, że obecne obostrzenia doprowadzą do ograniczenia praw i wolności obywatelskich w przyszłości. - To jest wojna - mówił Braun.
Polsat News podaje, że w Olsztynie w zgromadzeniu uczestniczyło około 150 osób, co mieści się w limicie reżimu sanitarnego. Jednak policja wystawiała mandaty za brak maseczek. Protestujący ich nie przyjmowali, w związku z tym policja zapowiedziała skierowanie do sądu wniosków o ukaranie ponad 30 osób.
Portal gk24.pl opisuje, że na manifestacji w Koszalinie organizatorzy przypominali wypowiedzi polityków PiS, w tym premiera Mateusza Morawieckiego o tym, że "cieszy się, że coraz mniej obawiamy się tego wirusa". Tam także policja ukarała kilka osób mandatami i skierowała do sądu wnioski o ukaranie za brak maseczek.
W Gdańsku ok. 300 osób zgromadziło się obok Fontanny Neptuna. Dziennikbaltycki.pl podaje, że władze miasta rozwiązały zgromadzenie ze względu na nieprzestrzeganie obostrzeń. Onet.pl podaje, że policja użyła wobec protestujących gazu łzawiącego. Jak poinformowała komenda miejska policji, po rozwiązaniu zgromadzenia grupa protestujących "stawiała czynny opór", była agresywna i napierała na policjantów, dlatego "funkcjonariusze zostali zmuszeni do użycia gazu pieprzowego".
Także we Wrocławiu zgromadzenie koronasceptyków zostało rozwiązane. Prezydent miasta Jacek Sutryk napisał, że zgromadzenie, na którym nie przestrzegano obostrzeń, narażało bezpieczeństwo mieszkańców miasta.
"Nie ma na to zgody! Nie mam nawet żalu do tych, którzy tam przyszli. Są manipulowani. I wobec tych manipulatorów należy wyciągnąć konsekwencje. Obywatel nie ma zaufania do władzy i odwrotnie. Brak konsekwentnych polityk i rozmów. I to są skutki" - napisał.
W piątek profesor Krzysztof Simon powiedział dziennikarzom, że w szpitalu przy ulicy Koszarowej we Wrocławiu o życie walczy dwóch pacjentów, którzy wcześniej deklarowali, że nie wierzą w koronawirusa.
- Te osoby jeszcze chwilę temu bardzo aktywnie nas obrażały i przekonywały, że COVID-u nie ma, że to są jakieś spiski - mówił ordynator oddziału zakaźnego w tej placówce. Pytany przez dziennikarzy o to, co teraz mówią o epidemii Simon stwierdził, że jeden z nich jest w tak złym stanie, że nie może nic mówić. Drugi już nie zaprzecza istnieniu epidemii.