Senator PiS Stanisław Karczewski, który jest także lekarzem, odniósł się do zarzutów kierowanych pod adresem przyszłego ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka.
- Są wyjątki, sytuacje w stanach ciężkich, że za zgodą lekarza rodzina może odwiedzić chorego. Ale rzadko wydajemy takie decyzje, bo nie chcemy transmisji. Jeżeli był na kwarantannie, to nie miał prawa. A nie był, więc nie grozi mu kara - mówił Karczewski w Radiu ZET.
Podobne stanowisko zajął podczas rozmowy z Radiem Plus.
- Sam dyżuruję, jeżeli jest sytuacja trudna, ludzie wchodzą do szpitala, to ludzkie i humanitarne. Wchodzi żona, wchodzi ojciec, dzieci. [...] Nie nastąpiło tam żadne naruszenie zasad. Była zgoda i tak dalej - przekonywał senator.
W sobotę 3 października Przemysław Czarnek był w Wojskowym Szpitalu Klinicznym w Lublinie, gdzie leczy się jego babcia. Z doniesień medialnych wynika, że zwykli obywatele nie mogą odwiedzać swoich bliskich leżących w tej placówce, bo w marcu tego roku wojewoda lubelski wydał polecenie zakazu odwiedzin pacjentów przez osoby spoza szpitala. Dwa dni po odwiedzinach Czarnka w szpitalu, okazało się, że jest on zakażony koronawirusem, o czym napisał na Twitterze. W czwartek 8 października "Gazeta Wyborcza" nagłośniła, że na oddziale, na którym leży babcia Przemysława Czarnka zakażona jest większość pacjentów. Koronawirusa ma także część pracowników medycznych i niemedycznych placówki. W związku z tą sytuacją szef Nowoczesnej Adam Szłapka postanowił złożyć zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez polityka PiS.
Sam Przemysław Czarnek wyjaśniał, że w sobotę nie miał żadnych objawów koronawirusa i nie był objęty kwarantanną. Odwiedziny u babci w szpitalu miały być przeprowadzone z zachowaniem pełnego reżimu sanitarnego. "Nie miałem żadnego bezpośredniego kontaktu z innymi pacjentami. Sugerowanie w tej sytuacji, że jestem źródłem zakażeń jest absolutnym nadużyciem" - napisał na Twitterze przyszły minister edukacji.