Zła wiadomość wskazuje na to, że u części pacjentów uszkodzenia płuc pojawiają się dopiero kilka tygodni po wypisie ze szpitala, jednak dobrą wiadomością jest to, że uszkodzenia mają zdolność do częściowej regeneracji i samonaprawy - przekazali naukowcy z Europejskiego Centrum Oddechowego, którzy przez ostatnie tygodnie zajmowali się badaniem pacjentów, którzy przeszli zakażenie koronawirusem w tyrolskim regionie Austrii. Wyniki ich badania publikują m.in. portal branżowy Medical Express i hiszpański dziennik "Le Verdad".
Naukowcy opisują, że pod obserwacją znajdowało się 86 pacjentów, którzy przechodzili wywołaną przez koronawirusa chorobę COVID-19. Ich średni wiek wynosił 61 lat, a 65 procent z nich stanowili mężczyźni. Pacjenci mieli wykonywane szczegółowe badania - m.in. tomografię komputerową płuc i echokardiografię - a następnie, już po wyleczeniu, wracali na badania kontrolne po 12 i 24 tygodniach od wypisu ze szpitala.
Po 12 tygodniach, w czasie pierwszej wizyty kontrolnej, ponad połowa pacjentów nadal miała co najmniej jeden uporczywy objaw koronawirusa (głównie duszności i kaszel), a tomografia komputerowa nadal wykazywała uszkodzenie płuc u aż 88 procent z nich. Jednak - wskazują lekarze - podczas drugiej kontrolnej wizyty sytuacja uległa zmianie - uszkodzenia płuc stwierdzono już u tylko 56 procent pacjentów.
Dobra wiadomość mówi nam o tym, że płuca mają zdolność do częściowej regeneracji. To badanie pokazuje, jak ważne jest wdrożenie dobrej opieki nad pacjentami z ciężkim zakażeniem koronawirusem. Wiedza o skutkach przebiegu choroby pozwoli na wcześniejsze wdrażanie leczenia uszkodzeń płuc u pacjentów, którzy przechodzą COVID-19
- powiedziała Sabina Sahanic z kliniki uniwersyteckiej w Innsbrucku w Austrii.
Jednocześnie lekarze są zgodni, że w niektórych przypadkach koronawirus prowadzi do całkowitej degeneracji płuc, a skutki choroby COVID-19 nie są jeszcze w pełni znane. - Ten wirus jest naprawdę diaboliczny i zachowuje się inaczej niż jakikolwiek inny wirus. Rozprzestrzenia się przez nasz układ oddechowy, ale potem przechodzi przez całe ciało: naczynia krwionośne, serce - mówił cytowany przez "The Wall Street Journal" mikrobiolog dr Peter Piot, który jest dyrektorem London School of Hygiene and Tropical Medicine, a w 1976 r. brał udział w odkryciu wirusa Ebola.
O tym, jak destrukcyjne dla płuc może być przejście COVID-19 przekonał się też pierwszy polski pacjent, któremu przeszczepiono płuca z powodu ich nieodwracalnego zniszczenia po przejściu koronawirusa. 44-letni pan Grzegorz pracował w szpitalu zakaźnym, a pierwsze objawy zaobserwował u siebie w czerwcu. Mimo hospitalizacji doszło u niego do obustronnego zapalenia płuc, a w 9. dobie leczenia zmiany zwyrodnieniowe objęły aż 90 procent miąższu płucnego - wówczas nie działało już leczenie respiratorem. Przeszczep został przeprowadzony w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu, a pan Grzegorz ma wyjść ze szpitala we wtorek 8 września. W poniedziałek podczas spotkania z dziennikarzami 44-latek zapewnił, że czuje się już dobrze i podziękował wszystkim zespołom, które się nim opiekowały. - Ani z dzieckiem, ani z żoną, ani z rodzicami się [przez ten czas -red.] nie widziałem, więc emocje się pojawią - mówił.