Jak podaje TVN 24, dla włoskich naukowców opracowanie własnej szczepionki traktowane jest jako najwyższa powinność wobec ojczyzny, zwłaszcza, że oczekiwali tego od nich obywatele. Zdaniem tamtejszych specjalistów jak na razie wszystko idzie zgodnie z planem.
Dyrektor medyczny Instytutu Chorób Zakaźnych im. Lazzaro Spallanzani w Rzymie Francesco Vaia wyjaśnił, jak wygląda faza testowa. - Po zastrzyku pacjentkę obserwujemy przez cztery godziny, potem idzie do domu. Przez następnych 12 tygodni będziemy sprawdzali dwa aspekty: bezpieczeństwo, czyli to, czy dawka powoduje efekty uboczne oraz reakcję immunologiczną, czyli to, czy produkowane są przeciwciała - powiedział.
Włoskie władze od samego początku stawiały na samodzielną produkcję szczepionki, niezależnie od innych krajów. Docelowo miało to ograniczyć koszty i zwiększyć jej dostępność dla obywateli.
Flavia Riccardo z Włoskiego Narodowego Instytutu Zdrowia uważa, że zatwierdzenie szczepionki powinno nastąpić jak najszybciej. - Włochy znalazły się w delikatnym momencie, w którym bardzo łatwo jest doprowadzić do sytuacji z marca lub kwietnia. Znowu rośnie liczba zakażeń, potrzebujemy szybkiej ochrony dla najsłabszych. Mamy nadzieję, że będzie nią nasza szczepionka blokująca COVID-19 - mówiła.
Pierwszą dawkę 50-letnia pacjentka otrzymała w poniedziałek i jak dotąd nie zgłosiła żadnych dolegliwości. W środę z kolei szczepionkę otrzyma kolejnych dwóch chętnych, których w najbliższych miesiącach ma być łącznie 90. Tak będzie wyglądała pierwsza faza testów. Druga część odbędzie się najpewniej w Ameryce Łacińskiej.
- Ta szczepionka opiera się o niereplikujący się wektor wirusowy na bazie adenowirusa, wykorzystując tą samą technologię, co inna grupa naszych naukowców, która współpracuje z Uniwersytetem w Oxfordzie. Szczepionka Instytutu Spallanzani jest w pierwszej fazie testów, ale ta druga jest już w ostatniej, trzeciej fazie - wyjaśniła Flavia Riccardo.